Wziął głęboki oddech.
- Muszę wiedzieć, czy coś do mnie czujesz - wyszeptał.
Powiedział to tak normalnie, jak gdyby nigdy nic, prosto z mostu. Bardzo mnie zastanawiało, dlaczego akurat o to pyta. Przypatrzyłam mu się uważnie. Siedzieliśmy w ciszy. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Chłopak cierpliwie czekał na moją odpowiedź, nie upominał się.
Prawda była taka, że się boję. Czego? Tego, że zakocham się w kimś nieodpowiednim. Miałam wrażenie, że jak mu powiem "tak, kocham cię", to nagle wszystko pryśnie. Do tego mieszały mi się wszystkie uczucia. Dlaczego wydawało mi się, że czuję coś do Zayn'a? O co w ogóle chodzi? Nie mogę być zakochana w dwóch chłopakach, to nienormalne. Nie powiem nic, pomyślałam.
Spojrzałam na Louis'a. Założyłam włosy za ucho.
- Wiesz... - zaczęłam pomału. Nagle mnie olśniło. Dlaczego mam go okłamywać? Niech wie, co czuję - Prawda jest taka, że...
Zamilkłam.
Nie potrafiłam ubrać tego w słowa. Bałam się, że coś źle powiem.
Chłopak westchnął, jednak zaczęło go to niecierpliwić.
- Zostawię cię, a ty to sobie przemyśl.
Wstał i odszedł. Nie zatrzymywałam go.
Usłyszałam trzask drzwi.
Siedziałam wpatrując się w jedno miejsce. Myślałam nad tym co właśnie zrobiłam. Kochałam go, a dałam mu odejść. Wszystko przez chwilę zawahania. Przecież do Zayn'a i tak bym nie wróciła. Wszystko robię źle.
Czułam jak w moich oczach gromadzą się łzy.
Oparłam rękę o sofę i zakryłam dłonią twarz.
- Jestem taka głupia - szepnęłam. - Nigdy nie potrafię wykorzystać żadnej szansy.
Zaczęłam gorzko płakać, ubolewając nad sobą.
Powiedział to tak normalnie, jak gdyby nigdy nic, prosto z mostu. Bardzo mnie zastanawiało, dlaczego akurat o to pyta. Przypatrzyłam mu się uważnie. Siedzieliśmy w ciszy. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Chłopak cierpliwie czekał na moją odpowiedź, nie upominał się.
Prawda była taka, że się boję. Czego? Tego, że zakocham się w kimś nieodpowiednim. Miałam wrażenie, że jak mu powiem "tak, kocham cię", to nagle wszystko pryśnie. Do tego mieszały mi się wszystkie uczucia. Dlaczego wydawało mi się, że czuję coś do Zayn'a? O co w ogóle chodzi? Nie mogę być zakochana w dwóch chłopakach, to nienormalne. Nie powiem nic, pomyślałam.
Spojrzałam na Louis'a. Założyłam włosy za ucho.
- Wiesz... - zaczęłam pomału. Nagle mnie olśniło. Dlaczego mam go okłamywać? Niech wie, co czuję - Prawda jest taka, że...
Zamilkłam.
Nie potrafiłam ubrać tego w słowa. Bałam się, że coś źle powiem.
Chłopak westchnął, jednak zaczęło go to niecierpliwić.
- Zostawię cię, a ty to sobie przemyśl.
Wstał i odszedł. Nie zatrzymywałam go.
Siedziałam wpatrując się w jedno miejsce. Myślałam nad tym co właśnie zrobiłam. Kochałam go, a dałam mu odejść. Wszystko przez chwilę zawahania. Przecież do Zayn'a i tak bym nie wróciła. Wszystko robię źle.
Czułam jak w moich oczach gromadzą się łzy.
Oparłam rękę o sofę i zakryłam dłonią twarz.
- Jestem taka głupia - szepnęłam. - Nigdy nie potrafię wykorzystać żadnej szansy.
Zaczęłam gorzko płakać, ubolewając nad sobą.
Nagle ktoś wszedł do pokoju. Zabrałam rękę sprzed oczu. Zobaczyłam moją babcię, która patrzyła się na mnie jak na idiotkę.
- Znalazłabyś sobie, dziecko, przyjaciół - powiedziała drwiącym głosem. - Ruszyłabyś się w końcu z tego domu i przestała mi przeszkadzać. Nikomu nie jesteś tutaj potrzebna i zawracasz wszystkim głowy. Nikt cie nie chce.
Odeszła.
Moje oczy napełniły się łzami. Ona miała rację. Po co ja w ogóle żyję?
Wstałam pomału z sofy i zmierzyłam w stronę łazienki. Stanęłam przed lustrem i popatrzyłam na siebie.
- Nie jesteś nikomu potrzebna, nikt cię nie chce. Liam i Zayn nie przeżyją. Wpychasz się w życie Kate. U Louis'a nie masz szans. Nie masz rodziców. Babcia cię nie chce. Więcej argumentów? I tak nie obchodzi nikogo to, co robisz.
Zacisnęłam powieki, a po moich policzkach spłynęły łzy.
Szukałam wzrokiem czegoś ostrego.
Mój smutek był nie do opisania. Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że nikogo nie obchodzę, że nie jestem nic warta, tak jak moje życie, więc po co żyć? I tak nikogo to nie ruszy.
Po drugiej stronie łazienki leżał mały scyzoryk. Podeszłam tam żeby go wziąć. Nagle zadzwonił mój telefon. Zerknęłam na wyświetlacz. Liam. Nie wiedziałam, kto może dzwonić z jego telefonu. Odebrałam.
- Jane... - usłyszałam cichy, pełen nadziei, lekko zachrypnięty głos mojego przyjaciela.
Zamilkłam. Tak dawno go nie słyszałam.
- Liam - wyszeptałam. W pewnej chwili uświadomiłam sobie, że on żyje i nic mu nie jest. - Ty żyjesz.
- Tak.
Zaczęłam się krztusić własnymi łzami, łzami szczęścia.
- Zaraz u ciebie będę.
- Czekam.
Rozłączyłam się i szybko zadzwoniłam do Kate.
Odczekałam chwilę i dziewczyna była już u mnie. Od razu poszłyśmy na przystanek. W mgnieniu oka znalazłyśmy się w szpitalu. Na miejscu udałyśmy się do Liam'a.
- Idź - powiedziała do mnie Kate, kiedy byłyśmy przed salą.
Westchnęłam, zacisnęłam dłonie w pięści i weszłam do środka. Widocznie chłopak mnie usłyszał, bo otworzył oczy. Mój i jego wzrok się spotkały. Liam uśmiechnął się szeroko.
Podeszłam do niego, starając się nie zważać na jego stan.
- Jak się czujesz? - wyszeptałam.
- Dobrze, a ty?
- Też.
Byłam bardzo szczęśliwa. Uwielbiałam widzieć go szczęśliwego. Nic tak nie poprawiało humoru jak szczery uśmiech na jego twarzy.
Chłopak podniósł pomału, w miarę zdrową, rękę i położył ją na mojej.
- Przepraszam - szepnął i ścisnął delikatnie moją dłoń. - Mogłem uważać, gdyby nie ja tobie ani Zayn'owi nic by nie było.
- Przestań, to nie była twoja wina.
Puścił moją dłoń.
- Była - westchnął. - Nie zdziwię się jak pójdę do więzienia za spowodowanie wypadku.
- Nie mów tak. Wszystko będzie dobrze, a ty jesteś niewinny.
Pocałowałam go w policzek.
Liam westchnął.
- Odpoczywaj - posłałam mu ciepły uśmiech i wyszłam.
Wróciłam do Kate i razem z nią poszłam spytać o stan Zayn'a.
_________________________________________
Dodałam kolejny rozdział. Była dość długa przerwa między 13 a 14, za co Was bardzo przepraszam. Mimo wszystko mam nadzieję, że rozdział się podoba. Czekam na 7 komentarzy :)