poniedziałek, 19 stycznia 2015

WATTPAD

Witajcie,
Chciałam Wam coś powiedzieć (o ile to ktoś czyta). Dokładnie z braku zainteresowania moimi blogami, postanowiłam założyć konto i pisać na Wattpad. To i drugie moje opowiadanie pt. "Nobody Is Safe" znajduję się tam. Tutaj podam linki, jeżeli ktoś byłby zainteresowany. Nie wiem czy tutaj będę cokolwiek pisać, bo jak mówiłam nikt już nie czyta moich rozdziałów. Przyznam się, że sama się o to postarałam, bo bardzo moje blogi zaniedbałam. No cóż... Wybaczcie. Czyta to ktoś w ogóle? Jeżeli tak to... Napisz komentarz na dole i powiedz mi czy dalej mam pisać na bloggerze. Tutaj podaję linki:
ZAPRASZAM 

PS Dziękuję, że ze mną byliście i czytaliście mojego bloga. Wasze komentarze zawsze wspierały mnie na duchu i pomagały cokolwiek napisać. To wszystko robiłam dla Was i tak mnie to wciągnęło, że stało się moim hobby. Uwielbiam pisać i to się stało za Waszą sprawą! Dziękuję Wam niezmiernie <3 KOCHAM WAS ♥♥♥♥♥

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 16

Wróciłam do salonu. Danielle razem z Liam'em siedzieli na kanapie i rozmawiali. Chłopak zerknął na mnie. Ja dalej czułam to samo. Zazdrość nie dawała mi spokoju. Trudno mi było dopuścić do siebie, że mogłam się zakochać w moim przyjacielu. To straszne. Ja nie mogłam... Co z Louis'em?! Przecież to on zawrócił mi w głowie! Nie, nie... To musi być jakieś wielkie nieporozumienie. Nie mogę go kochać! Nie Liam'a! Popatrzyłam na niego, a on się do mnie uśmiechnął. Miał cudowny uśmiech. Taki uroczy. Uwielbiałam kiedy się do mnie uśmiechał. Czułam się wtedy nieziemsko. Jane! Przestań! Skarciłam się w myślach. Wzięłam głęboki oddech. 
- Wszystko w porządku? - spytał się chłopak, przerywając przy tym Danielle. 
Zerknęłam na dziewczynę. 
- Tak - mruknęłam. - Powinnam już iść. 
- Ale dopiero przyszłaś! - oburzył się. 
Znów popatrzyłam na Danielle. 
- Nie będę wam przeszkadzać - wymusiłam uśmiech. 
- Na pewno wszystko ok? 
- Tak tak. Cześć. 
Wyszłam z domu. Szybko udałam się do Kate. Byłam tam w zaledwie 20 minut. Weszłam do środka. 
- Dzień dobry - powiedziałam kiedy zobaczyłam jej mamę. 
- Cześć - odpowiedziała z szerokim uśmiechem. 
- Jest Kate? - spytałam.
- Tak, siedzi u siebie.
- Dziękuję. 
Kobiecie uśmiech nie schodził z twarzy. Szybko poszłam do pokoju mojej przyjaciółki. Po drodze spotkałam Josh'a z Alice. 
- Cześć! Gdzie tak się spieszysz, mała? - zaczepił mnie. 
- Muszę pogadać z Kate... 
- Coś się stało? - spytał zdziwiony.
- Tak jakby... Nie ważne. 
- Dobra, wiem, mi się nie będziesz zwierzać.
Zaśmiał się i poszli, a ja czym prędzej weszłam do pokoju. Moja przyjaciółka siedziała na łóżku.
- Kate! - powiedziałam dość głośno. - Mam problem - powiedziałam praktycznie ze łzami w oczach. 
- Co jest? 
Popatrzyła na mnie wystraszona. Usiadłam obok niej. 
- Chyba czuję coś do Liam'a - szepnęłam zrozpaczona. Patrzyła na mnie z niedowierzaniem. 
- Ale jak to? 
- Nie wiem... Mam nadzieję, że to tylko mylne uczucie.
- Rozmawiałaś z nim o tym?
Pokiwałam przecząco głową. Dziewczyna westchnęła. Nie zadawała już więcej pytań. I dobrze... Nie chciałam już o tym rozmawiać. Bałam się, że to prawda. Nie chciałam niszczyć sobie życia przez nieodwzajemnioną miłość. To byłoby straszne. Postanowiłam zadzwonić do Lou. Może by mi wróciła sympatia do niego. 
Wybrałam numer.
- Gdzie dzwonisz? - szepnęła Kate.
- Do Louis'a. Spotkam się z nim...
- Halo? - usłyszałam jego głos. 
- Cześć. 
- O, hej Jane! Jak tam? Dawno się nie widzieliśmy! 
- No, masz rację. 
- To może się spotkamy? Pogadamy trochę, z resztą masz jedną sprawę do wyjaśnienia!
- Tak, tak wiem, pamiętam. To kiedy i gdzie?
- Jutro, bo dziś nie mogę. Przyjdę po Ciebie o piątej. 
- Tyle, że ja nie mieszkam już u siebie...
Głos mi się lekko załamał.
- Co się stało?!
- Jutro Ci opowiem. Przyjdź pod dom Kate.
- Dobra! Sms'em wyślij mi adres. 
- Ok. To do jutra.
- Miłego wieczoru, piękna! 
Rozłączyłam się. 
- Czy ja słyszałam: piękna?! - spytała z ekscytacją w głosie Kate. 
- Tak - powiedziałam zapatrzona w ścianę.
Opadłam na łóżko. 
- Coś czuję, że Liam pójdzie na bok - uśmiechnęła się szeroko. 
- Mam nadzieję. 
Westchnęłam. Po chwili wstałam i poszłam wziąć prysznic. Czułam się tutaj jak u siebie w domu. Kiedy skończyłam wpadłam do łóżka i poszłam spać. W końcu musiałam być wyspana!

Wstałam jak nowo narodzona. Niestety dość późno. Kiedy tylko otworzyłam oczy i zobaczyłam jaka jest godzina, wyskoczyłam jak oparzona i pobiegłam do łazienki. Umyłam starannie włosy i wróciłam do pokoju się przebrać. Ubrałam dresowe spodenki i luźną koszulkę. Zeszłam szybko na dół. Na stole stało śniadanie, a w okół siedzieli wszyscy domownicy. Troszkę mnie to speszyło, że tylko mnie tam brakowało. 
- Siadaj - uśmiechnęła się Kate. 
- Czemu mnie nie obudziłaś? - spytałam. 
- Tak słodko spałaś - puściła mi oczko. 
- Wiesz dobrze, że się spieszę. 
- No tak, tak - przewróciła oczami i wróciła do jedzenia płatków. 
Na stole, przy wolnym miejscu, obok mojej przyjaciółki, leżały kanapki z nutellą. Moje ulubione. Uśmiechnęłam się i usiadłam. Mama Kate podała mi szklankę z mlekiem. Moje śniadanie momentalnie znikło ze stołu. 
- Smakowało? - spytała przyjaciółka. 
Kiwnęłam twierdząco głową i podziękowałam. Poczekałam aż wszyscy zjedzą. Wtedy odłożyłam brudne naczynia do zlewu i pobiegłam do pokoju. Z dna walizki wygrzebałam moje stare ciuchy, w których byłam tylko kilka razy. Przez to, co mnie spotkało, nie ubierałam krótkich spodenek ani bluzek na szelkach, ale stwierdziłam, że zaryzykuję, w końcu nie będę sama i chcę się spodobać Louis'owi. Przygotowałam ciuchy i pobiegłam wysuszyć włosy. Miałam jeszcze kilka godzin, więc poszłam do salonu, gdzie siedziała Kate z Josh'em.
- Co robicie? - spytałam niepewnie. 
- Kłócimy się - odpowiedziała mi moja przyjaciółka i odwróciła się plecami do swojego brata, zakładając ręce. 
- O co? 
- Nie chce mi dać swojego starego iphone!!! - krzyknęła Kate.
Wspominałam, że jej rodzina jest bardzo bogata? 
- Oj młoda przestań - mruknął do niej Josh. - Nie strój fochów. 
- To daj mi ten telefon!
- Nie. 
Patrzyłam na nich. Jak dzieci, pomyślałam i wróciłam do pokoju. Położyłam się na łóżku. Przymknęłam oczy i zaczęłam myśleć. 
Louis jest cudowny i słodki, ale nic nie może się równać Liam'owi. Do tego on jest taki strasznie przystojny. Jak leżał wtedy na tym łóżku, był taki strasznie bezbronny. Biedak. Z drugiej strony Louis'owi zmarła dziewczyna. Też nic miłego. Czemu wszyscy na kim mi zależy cierpią? No oprócz Kate... Jej to zawsze było dobrze. Niech tak zostanie. Przynajmniej ona jest szczęśliwa. Ciekawe co z jej znajomością z Harry'm... Dawno o nim nic nie wspominała. Może nie chciała mi zawracać głowy? Sama nie wiem... Muszę jej zapytać. 
Nagle kontakt ze światem mi się urwał. Zasnęłam. 
- JANE!!! - usłyszałam krzyk mojej przyjaciółki. 
Otworzyłam oczy. Zdałam sobie sprawę z tego, że spałam. 
- Cholera! Która godzina?! - krzyknęłam. 
- Trzecia - odpowiedziała spokojnie. - Zaraz obiad - uśmiechnęła się i wyszła. 
Wystraszyłam się. Wstałam szybko i pobiegłam do łazienki. Pokręciłam włosy i poszłam zjeść. Zaraz po posiłku poszłam się przygotować. W końcu zostało mi tylko 1,5h. Ubrałam moją bordową koszulkę na szeklach i jasne, krótkie spodenki, do tego czarne nike i okulary. Potem pobiegłam zrobić makijaż. Jasne cienie, w odcieniu brązu, tusz, podkład i pomadka. Byłam gotowa do wyjścia. Spojrzałam do lustra na efekt końcowy. Wyglądałam całkiem dobrze. Nigdy nie byłam tak pewna siebie. Uśmiechnęłam się delikatnie. Poszłam do Kate. 
- Wow - powiedziała jak mnie zobaczyła. - Jaka laska!
- Ta - prychnęłam. 
- JOSH!! - krzyknęła moja przyjaciółka. 
- Nie drzyj się tak - skarciłam ją. 
Po chwili w pokoju pojawił się jej brat. 
- Co chcesz? - spytał. 
Dziewczyna pokazała na mnie. Chłopak popatrzył na mnie. 
- Ślicznie wyglądasz - uśmiechnął się. 
Czułam jak się czerwienię. 
- Dziękuję - szepnęłam. Wtedy w domu rozległ się dźwięk dzwonka. - Lou - wyszczerzyłam się. 
- Ja otworzę! - krzyknęła znów Kate i pobiegła w stronę drzwi. 
- Powinnaś się tak częściej ubierać - puścił mi oczko Josh. 
Szłam w stronę wyjścia z pokoju. Kiedy przechodziłam obok niego, chłopak objął mnie, a dłoń położył na moim biodrze. Popatrzyłam na niego zdziwiona. 
- Odprowadzę Cię do drzwi - powiedział i poszliśmy razem. 
Kiedy wchodziliśmy do holu, chłopak zdjął rękę z mojego biodra, przy czym przejechał palcami po moich pośladkach. Strasznie mnie to speszyło. Nie lubiłam kiedy ktoś mnie tam dotykał. Nagle on się zatrzymał. Spojrzałam na niego. 
- Wszystko ok? - spytałam. 
Popatrzył na mnie i do mnie podszedł. Patrzył mi w oczy. Nie wiedziałam o co chodzi. Nagle on się nade mną pochylił i mnie pocałował. 
Odsunęłam się od niego. To było bardzo dziwne. Szybko od niego odeszłam i poszłam w stronę drzwi. Czekał już tam na mnie uśmiechnięty od ucha do ucha Louis. 
____________________________________________
Znów długo nic nie dodawałam. Przepraszam :/ mam jednak nadzieję, że rozdział Wam się spodobał. Komentujcie :) i nie zapominajcie o innych moich blogach ;) chęć do pisania wróciła, więc rozdziały będą pojawiać się częściej. Niestety za tydzień już szkoła, więc nie wiem jak to będzie, ale w miarę możliwości będę pisać :) 

środa, 2 lipca 2014

Rozdział 15

Czekałam z niecierpliwością na informacje od mojej przyjaciółki. Kiedy wyszła z gabinetu lekarza, popatrzyłam na nią. 
- Jedyne co lekarze mogą stwierdzić to, to, że kiedy się wybudzi nic mu nie będzie - uśmiechnęła się do mnie. Kiwnęłam głową. 
- Mogę się z nim spotkać? - spytałam spokojnie. 
- Tak. 
Z pomocą Kate, wstałam i ruszyłam na salę Zayn'a. Weszłam do środka. Spojrzałam na jego twarz. Jesteś cholernie przystojny, pomyślałam. Nie ukrywałam, że bardzo mi się podoba. Był cudowny. Przypomniały mi się chwile, które z nim spędziłam. 
Siedziałam już tutaj od godziny. Po mojej głowie cały czas krążyło wszystko co się wydarzyło i co przeżyłam z Zayn'em. Wszystko co najlepsze i najgorsze, niestety. Zerknęłam na zegarek, a potem na niego. 
- Kochałam cię, a ty mnie wykorzystałeś. Choćbyś nie wiem co robił i tak do ciebie nie wrócę. Jesteś idiotą - wyszeptałam i wyszłam z sali. 
Moja przyjaciółka, widząc łzy w moich oczach, mocno mnie przytuliła i powiedziała, że wszystko będzie dobrze. Po pobycie w szpitalu pojechałyśmy do niej. Kate postanowiła pojechać do mnie po kilka rzeczy, bo stwierdziła, że powinnam u nich zostać na noc. 
- Jak się masz? - spytał Josh, wchodząc do pokoju.
Usiadłam po turecku i odpowiedziałam:
- Bywało lepiej. 
- Ale najważniejsze, że żyjesz - podszedł do mnie i mnie przytulił. 
- Dzięki - uśmiechnęłam się. 
Chłopak wstał i zmierzał w stronę drzwi zza których wyszła Kate. Spojrzała na nas podejrzliwie, a jej brat poczochrał jej grzywkę i zaśmiał się. Dziewczyna spiorunowała go wzrokiem i podeszła do mnie. U jej boku zobaczyłam moją walizkę. 
- Nie lepiej było spakować to do reklamówki? - spytałam.
- To znalazłam przed twoim domem - posmutniała trochę. 
- Jak to?! 
- To leżało na walizce.
Podała mi karteczkę. Napisane było na niej: 

Wnusiu,
Jak już mówiłam, tylko mi przeszkadzasz. Nie ma tutaj miejsca dla Ciebie. Nie obchodzi mnie, co ze sobą zrobisz. Życzę powodzenia w odnalezieniu szczęścia (o ile to możliwe). Twoje miejsce zajmie mój przyszły mąż. Żegnam.
Grace
PS Nie wracaj, proszę.

Czytając to miałam łzy w oczach. Właśnie straciłam dom. Nie miałam gdzie się podziać.

Spojrzałam na Kate.
- Bardzo mi przykro - wyszeptała. 
Wybuchłam płaczem i rzuciłam jej się na szyję. Dziewczyna zaczęła mnie przytulać i pocieszać. 
- Co ja ze sobą zrobię? - spytałam przez łzy. 
- Zostaniesz tutaj. Rozmawiałam już o tym z mamą. Wszystko będzie dobrze. 
- Dziękuję. 
Wtuliłam się w nią. 
Do późna w nocy rozmawiałyśmy, w końcu ja usnęłam. 

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ

Byłam w drodze do domu Liam'a. Kilka godzin temu został wypisany ze szpitala. Niestety nie jest w pełni sprawny. Stracił czucie w lewej ręce i nie może jeszcze chodzić. Na szczęście może być w domu, a ja będę mogła go częściej odwiedzać. 
Stałam przed jego domem. Nacisnęłam dzwonek. Usłyszałam "proszę". Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Ujrzałam mojego przyjaciela siedzącego na sofie i próbującego coś dosięgnąć. Zamknęłam drzwi i podeszłam do niego. Zobaczyłam na podłodze pilot i mu go podałam. Uśmiechnął się do mnie. Przytuliłam go delikatnie i usiadłam obok niego. 
- Jak się czujesz? - spytałam. 
- Nie mogę ruszać nogami, bo są lekko ciężkie - puścił mi oczko - i nie czuję lewej ręki. Poza tym jest dobrze. 

- Biedny ty mój - zrobiłam smutną minkę. - Jesteś głodny?
- Nie, ale chcę mi się troszkę pić - uśmiechnął się prosząco. 
- Już idę. 
Wstałam i poszłam mu nalać wody. Wróciłam do niego i dałam mu szklankę. Wypił duszkiem. 
Nagle usłyszałam pukanie. 
- Kto to? - spytałam zdziwiona.
- Danielle - uśmiechnął się. - Drzwi otwarte! 
Jego dziewczyna weszła do środka. Zawiesiła na wieszaku torebkę i przybiegła do Liam'a, nie zwracając na mnie uwagi. Przytuliła się do niego i zaczęli się całować. Nagle poczułam coś nie miłego. Patrząc na nich coś mnie zabolało. To była zazdrość, ale nie rozumiałam, dlaczego... Przeniosłam wzrok na podłogę, a potem znów na nich. Po chwili zaczęło mnie to irytować. Wstałam i poszłam do łazienki. Nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje!
________________________________________________________
Drugi rozdział w tym roku! Super :/ przepraszam za ogólną nieobecność na blogu. Bardzo mi głupio, że przez długi czas nic nie dodawałam, ale nie miałam pomysłów, a teraz dostałam natchnienia. No i nie miałam czasu. Musiałam skupić się na nauce, do tego pojawił się w moim życiu ktoś wyjątkowy, komu muszę poświęcać też czas, dlatego błagam wybaczcie. Postaram się nadrobić to na wakacjach i dodawać rozdziały co tydzień lub co dwa. 
Mam nadzieję, że ten rozdział się podobał, i że będziecie dalej komentować :) 

wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 14

Wziął głęboki oddech. 
- Muszę wiedzieć, czy coś do mnie czujesz - wyszeptał.
Powiedział to tak normalnie, jak gdyby nigdy nic, prosto z mostu. Bardzo mnie zastanawiało, dlaczego akurat o to pyta. Przypatrzyłam mu się uważnie. Siedzieliśmy w ciszy. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Chłopak cierpliwie czekał na moją odpowiedź, nie upominał się.
Prawda była taka, że się boję. Czego? Tego, że zakocham się w kimś nieodpowiednim. Miałam wrażenie, że jak mu powiem "tak, kocham cię", to nagle wszystko pryśnie. Do tego mieszały mi się wszystkie uczucia. Dlaczego wydawało mi się, że czuję coś do Zayn'a? O co w ogóle chodzi? Nie mogę być zakochana w dwóch chłopakach, to nienormalne. Nie powiem nic, pomyślałam.
Spojrzałam na Louis'a. Założyłam włosy za ucho.
- Wiesz... - zaczęłam pomału. Nagle mnie olśniło. Dlaczego mam go okłamywać? Niech wie, co czuję - Prawda jest taka, że...
Zamilkłam.
Nie potrafiłam ubrać tego w słowa. Bałam się, że coś źle powiem.
Chłopak westchnął, jednak zaczęło go to niecierpliwić.
- Zostawię cię, a ty to sobie przemyśl.
Wstał i odszedł. Nie zatrzymywałam go.
Usłyszałam trzask drzwi.
Siedziałam wpatrując się w jedno miejsce. Myślałam nad tym co właśnie zrobiłam. Kochałam go, a dałam mu odejść. Wszystko przez chwilę zawahania. Przecież do Zayn'a i tak bym nie wróciła. Wszystko robię źle.
Czułam jak w moich oczach gromadzą się łzy.
Oparłam rękę o sofę i zakryłam dłonią twarz.
- Jestem taka głupia - szepnęłam. - Nigdy nie potrafię wykorzystać żadnej szansy.
Zaczęłam gorzko płakać, ubolewając nad sobą.
Nagle ktoś wszedł do pokoju. Zabrałam rękę sprzed oczu. Zobaczyłam moją babcię, która patrzyła się na mnie jak na idiotkę. 
- Znalazłabyś sobie, dziecko, przyjaciół - powiedziała drwiącym głosem. - Ruszyłabyś się w końcu z tego domu i przestała mi przeszkadzać. Nikomu nie jesteś tutaj potrzebna i zawracasz wszystkim głowy. Nikt cie nie chce. 
Odeszła. 
Moje oczy napełniły się łzami. Ona miała rację. Po co ja w ogóle żyję?
Wstałam pomału z sofy i zmierzyłam w stronę łazienki. Stanęłam przed lustrem i popatrzyłam na siebie.
- Nie jesteś nikomu potrzebna, nikt cię nie chce. Liam i Zayn nie przeżyją. Wpychasz się w życie Kate. U Louis'a nie masz szans. Nie masz rodziców. Babcia cię nie chce. Więcej argumentów? I tak nie obchodzi nikogo to, co robisz. 
Zacisnęłam powieki, a po moich policzkach spłynęły łzy. 
Szukałam wzrokiem czegoś ostrego. 
Mój smutek był nie do opisania. Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że nikogo nie obchodzę, że nie jestem nic warta, tak jak moje życie, więc po co żyć? I tak nikogo to nie ruszy. 
Po drugiej stronie łazienki leżał mały scyzoryk. Podeszłam tam żeby go wziąć. Nagle zadzwonił mój telefon. Zerknęłam na wyświetlacz. Liam. Nie wiedziałam, kto może dzwonić z jego telefonu. Odebrałam. 
- Jane... - usłyszałam cichy, pełen nadziei, lekko zachrypnięty głos mojego przyjaciela. 
Zamilkłam. Tak dawno go nie słyszałam. 
- Liam - wyszeptałam. W pewnej chwili uświadomiłam sobie, że on żyje i nic mu nie jest. - Ty żyjesz. 
- Tak. 
Zaczęłam się krztusić własnymi łzami, łzami szczęścia. 
- Zaraz u ciebie będę. 
- Czekam.
Rozłączyłam się i szybko zadzwoniłam do Kate. 
Odczekałam chwilę i dziewczyna była już u mnie. Od razu poszłyśmy na przystanek. W mgnieniu oka znalazłyśmy się w szpitalu. Na miejscu udałyśmy się do Liam'a.
- Idź - powiedziała do mnie Kate, kiedy byłyśmy przed salą. 
Westchnęłam, zacisnęłam dłonie w pięści i weszłam do środka. Widocznie chłopak mnie usłyszał, bo otworzył oczy. Mój i jego wzrok się spotkały. Liam uśmiechnął się szeroko.
Podeszłam do niego, starając się nie zważać na jego stan.
- Jak się czujesz? - wyszeptałam. 
- Dobrze, a ty? 
- Też. 
Byłam bardzo szczęśliwa. Uwielbiałam widzieć go szczęśliwego. Nic tak nie poprawiało humoru jak szczery uśmiech na jego twarzy. 
Chłopak podniósł pomału, w miarę zdrową, rękę i położył ją na mojej. 
- Przepraszam - szepnął i ścisnął delikatnie moją dłoń. - Mogłem uważać, gdyby nie ja tobie ani Zayn'owi nic by nie było.  
- Przestań, to nie była twoja wina. 
Puścił moją dłoń. 
- Była - westchnął. - Nie zdziwię się jak pójdę do więzienia za spowodowanie wypadku. 
- Nie mów tak. Wszystko będzie dobrze, a ty jesteś niewinny. 
Pocałowałam go w policzek. 
Liam westchnął. 
- Odpoczywaj - posłałam mu ciepły uśmiech i wyszłam. 
Wróciłam do Kate i razem z nią poszłam spytać o stan Zayn'a. 
_________________________________________
Dodałam kolejny rozdział. Była dość długa przerwa między 13 a 14, za co Was bardzo przepraszam. Mimo wszystko mam nadzieję, że rozdział się podoba. Czekam na 7 komentarzy :) 

piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 13

Otworzyłam oczy. Zauważyłam lekarza i pielęgniarkę. Uśmiechnął się do mnie i kiwnął przecząco głową. 
- Następnym razem tak nie reaguj. 
Zachichotał i wyszedł. W tamtym momencie przypomniałam sobie co zdarzyło się przed tym jak straciłam przytomność. Louis chciał mi coś powiedzieć. Szukałam go wzrokiem. Zobaczyłam go na korytarzu. Nie ucieszył mnie ten widok. Twarz miał schowaną w dłoniach i poczochrane włosy. Kiedy podniósł głowę zobaczyłam jego czerwone od płaczu oczy. Popatrzył na mnie, wstał i odszedł. Nie wiedziałam co się stało. Po chwili zobaczyłam Lou i blondyna. Ten drugi był zły. Potrząsał Louis'em, a po policzkach szatyna spływały łzy. Nagle się przytulili.
To było wzruszające. Popatrzyli obydwaj na mnie. Blondyn pokiwał przecząco głową i odeszli.
Nagle do mojej sali wszedł Josh.
- Cześć - machnął do mnie ręką.
- Hej - wymusiłam uśmiech.
- Jak się czujesz?
- Dobrze...
Kiwnął głową.
- Co tam się dzieje? - pokazałam palcem na korytarz.
- Aaa... Temu takiemu... co ryczy... dziewczyna zginęła - wzruszył ramionami. Zerwałam się. - Ej spokojnie! - pouczył mnie. Opadłam bezsilnie. 
Nie mogłam uwierzyć w to co mi właśnie powiedział. Lou stracił swoją ukochaną osobę. Stracił kogoś, kogo kochał. Współczułam mu. Przeżyłam coś podobnego... tyle że ja straciłam dwie osoby na raz i byłam z nimi bardziej powiązana. Westchnęłam ciężko. 
- Co z chłopakami? - wydusiłam z siebie. 
- Chodzi ci o...? 
- Liam i Zayn. 
- Ohh... - zerknął na aparaturę, korytarz, a potem na mnie. - Z nimi ok. 
- Na prawdę? Wybudzili się?! - pisnęłam, na co on pokiwał przecząco głową. Opuściłam wzrok. - Szkoda... - szepnęłam.

***
- Jesteś pewna, że chcesz tam jechać? 
Kiwnęłam twierdząco głową. Usłyszałam westchnięcie mojej przyjaciółki.
Już od kilku miesięcy siedziała ze mną i się mną opiekowała. Byłam jej za to wdzięczna. Nie wiedziałam jak ona ze mną wytrzymuje i jak jej się chce spełniać moje zachcianki. Nie mogłam tego zrozumieć. 
Moje nogi były już w miarę sprawne. Nie mogłam jeszcze w pełni chodzić, ale nie narzekałam. Ból był do zniesienia.
Poszłyśmy w stronę przystanku autobusowego. Odczekałyśmy około 10 minut i wsiadłyśmy w autobus. Ruszyłyśmy w stronę szpitala. Od dłuższego czasu nie widziałam Liam'a i Zayn'a. Nie wiedziałam w jakim są stanie i co się z nimi dzieje. Przykro mi było, że ja wyszłam ze szpitala wcześniej niż oni.
Kate pomogła mi wyjść z samochodu. przywitałyśmy się z lekarzami i spytałyśmy o stan chłopaków.
- Bardzo mi przykro, ale nie ma żadnych nowych informacji. Panowie nadal są w śpiączce. Nie jesteśmy w stanie powiedzieć kiedy ich stan się polepszy.
Dostałyśmy to w odpowiedzi. Spytałam czy mogę się z nimi zobaczyć. Lekarz się zgodził. Poszłam z Kate. Kiedy znalazłyśmy dobrą salę wzięłam głęboki oddech. - Będzie dobrze - szepnęła moja przyjaciółka. Kiwnęłam głową i weszłam do środka. Na łóżku leżał bezbronny, potłuczony, ranny, w gipsie Liam. Łzy same cisnęły mi się do oczu. Podeszłam do niego, wzięłam krzesełko i usiadłam na nim. Przeleciałam go wzrokiem. Zacisnęłam usta i się rozpłakałam.
Patrzenie na niego sprawiało mi wielki ból. Był w strasznym stanie. Przy nim moje nogi to nic...
- Tęsknie za tobą - wyszeptałam i kolejna łza spłynęła po moim policzku. - Nie mogę się doczekać aż zobaczę twój uśmiech, aż usłyszę twój głos - założyłam włosy za ucho. - Aż ujrzę cię w pełni zdrowego. Mam nadzieję, że za niedługo wszystko wróci do normy.
Uścisnęłam delikatnie jego dłoń i wyszłam. Nie miałam zamiaru rozmawiać z Kate. Szłam z nią w ciszy. Zatrzymałam się na moment przed salą Zayn'a. Westchnęłam cicho i poszłyśmy dalej. Doszłyśmy na przystanek. Następny autobus miał  być za około 30 minut. Moja przyjaciółka była niecierpliwa. Chodziła dookoła. W końcu pojazd przyjechał. Odetchnęłam z ulgą. Wsiadłyśmy do niego i wróciłyśmy spokojnie do domu. Odpuściłam już Kate, więc kiedy byłyśmy na miejscu doczłapałam się do środka, a ona poszła. Zamknęłam się w pokoju i zaczęłam gorzko płakać z tęsknoty do mojego przyjaciela. Nagle zasnęłam.
Następnego dnia dostałam telefon od... Louis'a. Chciał mnie odwiedzić. Zgodziłam się na to i byliśmy umówieni na szóstą. Spokojnie wyszłam z łóżka. Wzięłam moje kule, bez których nie byłam w stanie chodzić. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie. Usiadłam przy stole i je zjadłam. Następnie w planie miałam ubrać się, umyć, uczesać itp. W ciągu 30 minut zrobiłam te wszystkie rzeczy. Kiedy byłam już mniej więcej ogarnięta usiadłam przed telewizorem i oglądałam jakieś nudne seriale. Co chwila zerkałam na zegar. Czas niesamowicie mi się dłużył. Po około 2 godzinach oglądania wyłączyłam telewizor i wzięłam moją ulubioną książkę. Czytałam ją z zaciekawieniem. Strasznie wczułam się w sytuację głównej bohaterki. Z niecierpliwością czekałam na moment, który rozwiązał by wszystko. Przewróciłam kolejną kartkę, potem następną. Powieść strasznie mnie wciągnęła. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka. Zerwałam się. Strasznie mnie wystraszył. Wzięłam głęboki oddech i zerknęłam na zegar. Dochodziła już szósta. W miarę szybko podeszłam do drzwi. Wiedziałam, że za nimi zobaczę Lou. I tak też było. Kiedy go ujrzałam, uśmiechnęłam się do niego, a od niego nie uzyskałam żadnej reakcji. Uchyliłam drzwi, a on wszedł do środka. Zdjął kurtkę i buty.
- Pomóc?
- Nie, poradzę sobie - odpowiedziałam mu.
Poszliśmy do salonu.
- Jak się czujesz? - spytałam go. Opuścił głowę.
- Nie najgorzej.
- Bardzo to przeżywasz?
- Tak. Tęsknię za nią - na jego spodnie spadła łza. Szybko przetarł policzek. - Ale nie po to tu przyszedłem...
- To po co? - moje oczy rozbłysnęły.
- Musimy porozmawiać na pewien temat... - popatrzył na mnie. - Ale szczerze to się boję...
- Mów.
Usiadł obok mnie. Zatarł ręce i popatrzył mi w oczy.

Przepraszam, że długo nic nie dodawałam, ale przeprowadzałam się i do tego nauka... Ale mam nadzieję, że rozdział się podoba :)
8 komentarzy? :) 

piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 12

Cała trójka leżała w bezruchu. 
Każdy z nich na innej sali, każdy sam. 
Do Zayn'a przyjechała cała rodzina, przyjaciele...
Do Liam'a podobnie...
Do Jane jedna osoba, jej przyjaciółka - Kate. 
Żadne z nich nie miało dużych szans na przeżycie. 
Lecz największe miała Jane. 

- Czy oni z tego wyjdą? - zapytała cichutkim głosem, przez łzy blondynka. 
Lekarz cicho westchnął, uśmiechnął się do dziewczyny i powiedział:
- Trzeba w to wierzyć. 
I odszedł. 
Dziewczyna zaczęła płakać. Bała się, że nie odzyska przyjaciół. Po niedługiej chwili przyjechał do niej jej brat ze swoją partnerką. Próbowali ją pocieszać. Nie udało im się. Ciągle trwała w swoim przekonaniu. 
Siedzieli wszyscy czekając. Na co? Tak na prawdę nikt z nich tego nie wiedział. Może na cud? 
Ta trójka była w tragicznym stanie. 
Z sali wyszedł lekarz. Wszyscy wstali jak oparzeni. 
Z twarzy doktora nie można było nic wyczytać. Wszyscy spodziewali się jednak najgorszego. 
Lekarz popatrzył na każdego z nich. Kąciki jego ust delikatnie wzniosły się ku górze.
- Są szanse, że wszystko będzie dobrze... Trzeba czekać.
Powiedział surowym głosem i odszedł.
Wszyscy wymienili się spojrzeniami i uśmiechnęli się.
Nagle do Kate podszedł Louis.
- Dlaczego nikt do niej nie przyjechał? - spytał zdziwiony.
- A kto ma przyjechać, jak nikogo nie ma? - odpowiedziała mu pytaniem.
- A rodzice?
- Przecież nie żyją... - wyszeptała. Chłopak pokiwał twierdząco głową i odszedł.


JANE

Ciemność, cały czas ciemność. Co się w ogóle stało? Czemu nic nie widzę? Co się dzieje?
Słyszałam tylko ciche dźwięki aparatury monitorującej pracę serca. To podpowiedziało mi gdzie się znajduję, w szpitalu. Ale dlaczego? Co ja tutaj robię? Chciałam jak najszybciej poznać odpowiedź na to pytanie. Próbowałam podnieść powieki, ale nie udawało mi się to. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi potem przesuwanego krzesła.
- Ona jest silna. Da radę - usłyszałam męski głos. Ktoś podciągnął nosem.
Próbowałam wykonać jakiś ruch. Ktokolwiek to był, chciałam żeby zobaczył, że żyję.
Po kilku próbach nareszcie mi się udało. Podniosłam delikatnie palec do góry. Nic. Podniosłam drugi, cisza.
- Kate. Uspokój się - ponownie usłyszałam chłopaka. - Będzie dobrze.
Poruszyłam dwoma palcami naraz.
- Josh... Czy ona...? - usłyszałam głos mojej przyjaciółki. - Idź po lekarza. Ja tu zostanę.
Dźwięk zamykanych drzwi.
Próbowałam otworzyć oczy żeby choć na chwilę ujrzeć twarz Kate. Udało się! Podniosłam powieki. Nie było to takie trudne jak przedtem. Na początku obraz był rozmazany. Dopiero po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do światła i zobaczyłam moją przyjaciółkę. Z początku na prawdę nie wiedziałam o co chodzi.
Kate uśmiechnęła się do mnie.
- Wiedziałam, że się obudzisz.
Po jej policzku spłynęła łza. Dziewczyna była cała rozmazana, a jej oczy były czerwone od płaczu.
- Co... - wybełkotałam. Dziewczyna mnie uciszyła. Po chwili do sali wszedł lekarz z Josh'em. Jego twarz nie była jeszcze w pełni zagojona. Uśmiechnęli się do mnie. Rodzeństwo wyszło, a ja zostałam z doktorem i pielęgniarką. Odpowiedziałam im na kilka pytań, coś tam posprawdzali i wyszli. W między czasie dowiedziałam się o stanie moich nóg. Były zgniecione, obydwie.
Kate wróciła z bratem. Usiedli obok łóżka.
- Jak się czujesz? - spytała z troską w głosie moja przyjaciółka.
- Dobrze.
Nastała cisza, którą przerwałam.
- Mogłabym z tobą porozmawiać? - zwróciłam się do Kate i popatrzyłam na Josh'a. Kiwnął głową i wyszedł.
- Słucham?
- Powiedz mi jak ja się tu znalazłam i gdzie jest Liam? Dlaczego nie przyjechał?
Moja warga delikatnie zadrgała. Dziewczyna westchnęła.
- Byłaś z Zayn'em. Staliście i coś robiliście, i wpadł w was samochód, który prowadził Liam. Przygniótł was... Ktoś wezwał pogotowie... no i... tak wyszło.
Moje oczy przepełniły się łzami.
- Gdzie oni są?
- Na innych salach.
- Przeżyją? Jaki jest ich stan? Co im się stało?
Zaczęłam ją wypytywać o wszystko, a aparatura wskazywała na to, że moje serce przyspieszyło.
- Ej, ej. Spokojnie - pogłaskała mnie po głowie. - Nic im nie jest... Są w gorszym stanie niż ty, ale wyliżą się z tego - posłała do mnie uśmiech. Po moim policzku spłynęły łzy. - Będzie dobrze - przytuliła mnie i starła łzy. Spojrzałam w okno.
- Nie - szepnęłam. Westchnęła.
- Odpoczywaj.
Pocałowała mnie w czoło i wyszła. Zostawiła mnie samą. Bałam się... wszystkiego. Obróciłam się na drugi bok, zamknęłam oczy i zasnęłam.
Rano dalej nie mogło do mnie dojść, to co się wydarzyło. Miałam nadzieję, że chłopaki z tego wyjdą. Na prawdę się o nich bałam.
Przemierzałam wzrokiem każdą część pomieszczenia. Usłyszałam pukanie.
- Można?
Odwróciłam się i ujrzałam Louis'a. Nie wyglądał na szczęśliwego.
Kiwnęłam twierdząco głową. Podszedł do mnie i usiadł. Zaczął bawić się swoimi palcami. Westchnął.
- Wszystko dobrze? - spytał.
- Tak - uśmiechnęłam się.
Na jego widok miałam motylki w brzuchu, a kiedy słyszałam jego głos to po całym ciele przechodziły mnie ciarki.
Odwzajemnił uśmiech.
- Powiedz mi... Jak długo nie żyją twoi rodzice? - zapytał patrząc gdzieś w przestrzeń. Zaskoczył mnie tym pytaniem. Nie miałam pojęcia skąd o tym wiedział.
- 12 lat... - zacisnęłam usta.
- Okłamałaś mnie...
- Wiem. Przepraszam.
- Dlaczego to zrobiłaś?! Dlaczego od razu nie powiedziałaś?! - zaczął podnosić głos.
Nie odpowiedziałam mu. Odwróciłam się i zaczęłam płakać. Przypomniały mi się te wszystkie lata bez rodziców.
- Jane? - położył dłoń na moim ramieniu, jednak ją zrzuciłam. Po tym co się działo w ostatnim czasie nie chciałam mieć żadnego bliższego kontaktu z ludźmi. Dopiero teraz zrozumiałam co mi grozi...
- Przepraszam - wyszeptał i zerknął na mnie. - Nie płacz...
- Zostaw mnie - wybełkotałam.
- Jane...
Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. To wszystko, te wszystkie wspomnienia, wracały w zaskakującym tempie.
Louis położył się obok mnie i objął mnie ramieniem.
- Proszę, nie płacz już, przepraszam. Chodź tu...
Przysunął mnie do siebie i mocno przytulił. Czułam na sobie jego oddech. To było takie niesamowite uczucie. Nie pomyślałabym, że ktoś na kim mi zależy może być tak blisko mnie.
Przejechał swoją dłonią po mojej.
- Dużo się wydarzyło przez ten czas i dużo zrozumiałem.
Były to ostanie słowa, które usłyszałam. Straciłam przytomność.
I znowu ciemność.

_________________________________________________________
Bardzo się starałam żeby wyszedł jakiś w miarę dobry ten rozdział, ale nie wiem czy mi się udało.
7 komentarzy i następny :)