piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 12

Cała trójka leżała w bezruchu. 
Każdy z nich na innej sali, każdy sam. 
Do Zayn'a przyjechała cała rodzina, przyjaciele...
Do Liam'a podobnie...
Do Jane jedna osoba, jej przyjaciółka - Kate. 
Żadne z nich nie miało dużych szans na przeżycie. 
Lecz największe miała Jane. 

- Czy oni z tego wyjdą? - zapytała cichutkim głosem, przez łzy blondynka. 
Lekarz cicho westchnął, uśmiechnął się do dziewczyny i powiedział:
- Trzeba w to wierzyć. 
I odszedł. 
Dziewczyna zaczęła płakać. Bała się, że nie odzyska przyjaciół. Po niedługiej chwili przyjechał do niej jej brat ze swoją partnerką. Próbowali ją pocieszać. Nie udało im się. Ciągle trwała w swoim przekonaniu. 
Siedzieli wszyscy czekając. Na co? Tak na prawdę nikt z nich tego nie wiedział. Może na cud? 
Ta trójka była w tragicznym stanie. 
Z sali wyszedł lekarz. Wszyscy wstali jak oparzeni. 
Z twarzy doktora nie można było nic wyczytać. Wszyscy spodziewali się jednak najgorszego. 
Lekarz popatrzył na każdego z nich. Kąciki jego ust delikatnie wzniosły się ku górze.
- Są szanse, że wszystko będzie dobrze... Trzeba czekać.
Powiedział surowym głosem i odszedł.
Wszyscy wymienili się spojrzeniami i uśmiechnęli się.
Nagle do Kate podszedł Louis.
- Dlaczego nikt do niej nie przyjechał? - spytał zdziwiony.
- A kto ma przyjechać, jak nikogo nie ma? - odpowiedziała mu pytaniem.
- A rodzice?
- Przecież nie żyją... - wyszeptała. Chłopak pokiwał twierdząco głową i odszedł.


JANE

Ciemność, cały czas ciemność. Co się w ogóle stało? Czemu nic nie widzę? Co się dzieje?
Słyszałam tylko ciche dźwięki aparatury monitorującej pracę serca. To podpowiedziało mi gdzie się znajduję, w szpitalu. Ale dlaczego? Co ja tutaj robię? Chciałam jak najszybciej poznać odpowiedź na to pytanie. Próbowałam podnieść powieki, ale nie udawało mi się to. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi potem przesuwanego krzesła.
- Ona jest silna. Da radę - usłyszałam męski głos. Ktoś podciągnął nosem.
Próbowałam wykonać jakiś ruch. Ktokolwiek to był, chciałam żeby zobaczył, że żyję.
Po kilku próbach nareszcie mi się udało. Podniosłam delikatnie palec do góry. Nic. Podniosłam drugi, cisza.
- Kate. Uspokój się - ponownie usłyszałam chłopaka. - Będzie dobrze.
Poruszyłam dwoma palcami naraz.
- Josh... Czy ona...? - usłyszałam głos mojej przyjaciółki. - Idź po lekarza. Ja tu zostanę.
Dźwięk zamykanych drzwi.
Próbowałam otworzyć oczy żeby choć na chwilę ujrzeć twarz Kate. Udało się! Podniosłam powieki. Nie było to takie trudne jak przedtem. Na początku obraz był rozmazany. Dopiero po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do światła i zobaczyłam moją przyjaciółkę. Z początku na prawdę nie wiedziałam o co chodzi.
Kate uśmiechnęła się do mnie.
- Wiedziałam, że się obudzisz.
Po jej policzku spłynęła łza. Dziewczyna była cała rozmazana, a jej oczy były czerwone od płaczu.
- Co... - wybełkotałam. Dziewczyna mnie uciszyła. Po chwili do sali wszedł lekarz z Josh'em. Jego twarz nie była jeszcze w pełni zagojona. Uśmiechnęli się do mnie. Rodzeństwo wyszło, a ja zostałam z doktorem i pielęgniarką. Odpowiedziałam im na kilka pytań, coś tam posprawdzali i wyszli. W między czasie dowiedziałam się o stanie moich nóg. Były zgniecione, obydwie.
Kate wróciła z bratem. Usiedli obok łóżka.
- Jak się czujesz? - spytała z troską w głosie moja przyjaciółka.
- Dobrze.
Nastała cisza, którą przerwałam.
- Mogłabym z tobą porozmawiać? - zwróciłam się do Kate i popatrzyłam na Josh'a. Kiwnął głową i wyszedł.
- Słucham?
- Powiedz mi jak ja się tu znalazłam i gdzie jest Liam? Dlaczego nie przyjechał?
Moja warga delikatnie zadrgała. Dziewczyna westchnęła.
- Byłaś z Zayn'em. Staliście i coś robiliście, i wpadł w was samochód, który prowadził Liam. Przygniótł was... Ktoś wezwał pogotowie... no i... tak wyszło.
Moje oczy przepełniły się łzami.
- Gdzie oni są?
- Na innych salach.
- Przeżyją? Jaki jest ich stan? Co im się stało?
Zaczęłam ją wypytywać o wszystko, a aparatura wskazywała na to, że moje serce przyspieszyło.
- Ej, ej. Spokojnie - pogłaskała mnie po głowie. - Nic im nie jest... Są w gorszym stanie niż ty, ale wyliżą się z tego - posłała do mnie uśmiech. Po moim policzku spłynęły łzy. - Będzie dobrze - przytuliła mnie i starła łzy. Spojrzałam w okno.
- Nie - szepnęłam. Westchnęła.
- Odpoczywaj.
Pocałowała mnie w czoło i wyszła. Zostawiła mnie samą. Bałam się... wszystkiego. Obróciłam się na drugi bok, zamknęłam oczy i zasnęłam.
Rano dalej nie mogło do mnie dojść, to co się wydarzyło. Miałam nadzieję, że chłopaki z tego wyjdą. Na prawdę się o nich bałam.
Przemierzałam wzrokiem każdą część pomieszczenia. Usłyszałam pukanie.
- Można?
Odwróciłam się i ujrzałam Louis'a. Nie wyglądał na szczęśliwego.
Kiwnęłam twierdząco głową. Podszedł do mnie i usiadł. Zaczął bawić się swoimi palcami. Westchnął.
- Wszystko dobrze? - spytał.
- Tak - uśmiechnęłam się.
Na jego widok miałam motylki w brzuchu, a kiedy słyszałam jego głos to po całym ciele przechodziły mnie ciarki.
Odwzajemnił uśmiech.
- Powiedz mi... Jak długo nie żyją twoi rodzice? - zapytał patrząc gdzieś w przestrzeń. Zaskoczył mnie tym pytaniem. Nie miałam pojęcia skąd o tym wiedział.
- 12 lat... - zacisnęłam usta.
- Okłamałaś mnie...
- Wiem. Przepraszam.
- Dlaczego to zrobiłaś?! Dlaczego od razu nie powiedziałaś?! - zaczął podnosić głos.
Nie odpowiedziałam mu. Odwróciłam się i zaczęłam płakać. Przypomniały mi się te wszystkie lata bez rodziców.
- Jane? - położył dłoń na moim ramieniu, jednak ją zrzuciłam. Po tym co się działo w ostatnim czasie nie chciałam mieć żadnego bliższego kontaktu z ludźmi. Dopiero teraz zrozumiałam co mi grozi...
- Przepraszam - wyszeptał i zerknął na mnie. - Nie płacz...
- Zostaw mnie - wybełkotałam.
- Jane...
Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. To wszystko, te wszystkie wspomnienia, wracały w zaskakującym tempie.
Louis położył się obok mnie i objął mnie ramieniem.
- Proszę, nie płacz już, przepraszam. Chodź tu...
Przysunął mnie do siebie i mocno przytulił. Czułam na sobie jego oddech. To było takie niesamowite uczucie. Nie pomyślałabym, że ktoś na kim mi zależy może być tak blisko mnie.
Przejechał swoją dłonią po mojej.
- Dużo się wydarzyło przez ten czas i dużo zrozumiałem.
Były to ostanie słowa, które usłyszałam. Straciłam przytomność.
I znowu ciemność.

_________________________________________________________
Bardzo się starałam żeby wyszedł jakiś w miarę dobry ten rozdział, ale nie wiem czy mi się udało.
7 komentarzy i następny :) 

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 11

Nagle zauważyłam... Liam'a. Próbował ich ode mnie odciągnąć. Jednak na marne. Po chwili jeden z nich zniknął mi z oczu. Potem kolejny i następny. Nie było juź nikogo. 
- Jane - wyszeptał Liam i mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk. Nie miałam najmniejszego zamiaru go puścić. Zaczęłam gorzko płakać. 
- Już dobrze. Nic ci nie grozi. Nie płacz - szeptał mi do ucha głaszcząc po głowie. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Strasznie za nim tęskniłam. 
Próbował wstać. 
- Nie puszczaj mnie, proszę - wyszeptałam. 
Chłopak wziął mnie na ręce. 
- Myślałem, że jesteś inny - powiedział do kogoś z pogardą. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Zayn'a z opuszczoną głową. Szybko go wyminęliśmy, a ja z powrotem wtuliłam się w mojego przyjaciela. Liam posadził mnie w samochodzie. Usiadł obok mnie na miejscu kierowcy i włączył w środku światło. 
- Boże ... - szepnął z przerażenia. Przejechał dłonią po moim policzku, potem po rękach.
Nagle objął moją twarz w dłonie. 
- Przepraszam, że cię wtedy zostawiłem. Do tego zająłem się Danielle. Nie zwracałem uwagi na ciebie. Przepraszam. 
Mówił powstrzymując płacz. Jego oczy były załzawione. Przytuliłam go. 
- Nie przejmuj się - mruknęłam i pocałowałam go w policzek. Jeszcze raz pogłaskał moją twarz po czym włożył kluczyk do stacyjki i odpalił samochód. Ruszyliśmy. Po chwili zapytałam go co z Zayn'em.
- Nie wspominaj mi o nim - warknął. Popatrzyłam na niego przerażona. Patrzył się skoncentrowany na ulicę. Westchnęłam. Odwróciłam głowę. W kieszonce znalazłam mój telefon. Wyjęłam go i odblokowałam. Na tapecie było moje i Zayn'a zdjęcie. Zrobione było jakieś 3 lata temu. Uśmiechnęłam się. Byliśmy tacy szczęśliwi. Potem popatrzyłam na rękę. Szybko schowałam komórkę. Podniosłam głowę. Na drodze stał jakiś człowiek.
- Liam! - krzyknęłam. Chłopak ocknął się, popatrzył na drogę i nacisnął mocno hamulec. Zatrzymaliśmy się kilka milimetrów przed mężczyzną. Byłam sparaliżowana. Nie wiedziałam czy żyje czy nie. Zamknęłam oczy. Oddychałam szybko. Po chwili otworzyłam oczy. Popatrzyłam na mojego przyjaciela. Był tak samo przerażony jak ja. Cały czas patrzył przed siebie. Postanowiłam, że i ja zrobię to samo. Światło padło prosto na twarz chłopaka. Ujrzałam znane mi rysy. Mój przyjaciel wyparował szybko z samochodu.
- Mądry jesteś?! - wrzasnął. - Co ty odwalasz?!
Opuściłam troszkę szybę żeby słyszeć całą rozmowę.
- Nie oddam Ci jej - warknął Zayn.
- Jak to nie?! Już ją oddałeś.
- Nie sądzę...
Popatrzył na samochód. Na miejscu kierowcy, obok mnie, pojawił się jakiś chłopak. Uśmiechnął się do mnie cwaniacko. Przeszły mnie ciarki. Nie wiedziałam co on znowu kombinuje. Strach mnie ścisnął w gardle. Oczy napełniły się łzami. Miało być już dobrze, miałam wrócić do domu, a tu co?
Zayn przesunął Liam'a, a chłopak nacisnął pedał gazu. Ruszyliśmy z piskiem opon. Byłam sparaliżowana. Jedno pytanie nasuwało mi się na myśl "co będzie dalej?". Po chwili spojrzałam za siedzenie. Ujrzałam samochód jadący za nami.
Moja komórka zaczęła dzwonić. Wyciągnęłam ją z kieszeni.
- Daj to mała - usłyszałam zachrypnięty głos chłopaka i ujrzałam jego dłoń. Odebrałam szybko telefon.
- Nic Ci nie jest?! - odezwał się Liam.
- N...
Samochód gwałtownie się zatrzymał. Chłopak wyrwał moją komórkę, otworzył okno i wyrzucił ją. Nagle drzwi po mojej stronie się otworzyły. Ujrzałam twarz Zayn'a.
- Sory za tą akcję - mruknął i wyjął mnie z samochodu. Szedł, niosąc mnie na rękach. Nagle cały strach minął. Czułam się przy nim... bezpieczniej? Nie mogłam dopuścić do siebie tej wiadomości. Jak mogłam się czuć przy nim bezpiecznie?! Po tym wszystkim co mi zrobił?! Hello! Jane! Co ty odwalasz?!
Myślałam, krytykując siebie cały czas. Oparłam głowę o jego ramię. Popatrzył na mnie i się lekko uśmiechnął. Postawił mnie na nogach i mnie przytulił.
- Nigdy cię nie oddam - szepnął. Nie ruszałam się. Nie byłam do końca pewna czy mogę wykonać jakikolwiek ruch.
Życie znowu się komplikuje. Ponownie zaczynam coś do niego czuć. Odrzucałam od siebie tą myśl. Nasz związek był nie możliwy.
Uśmiechnął się do mnie i posadził mnie na murku, który był nie daleko. Uśmiechnął się do mnie. Położył mi ręce na biodrach. W sumie to brakowało mi jego pocałunków, jego dotyku, zapachu. Przysunęliśmy się do siebie. Byliśmy coraz bliżej, dzieliły nas milimetry. Nagle usłyszałam trzaski. Zza głowy Zayn'a ujrzałam toczące się w naszą stronę auto. Po chwili nas przygniotło.
Ból był nie do opisania. Nie czułam czułam w ogóle nóg. Wydobyłam z siebie słaby krzyk i ujrzałam ciemność.

5 komentarzy! :) 

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 10

Obudziłam się o 8:26. Po całym mieszkaniu rozchodził się pyszny zapach. Otworzyłam oczy. Zayn'a nie było obok mnie. Poprawiło mi to odrobinę humor. Przeciągnęłam się. Strasznie bolały mnie nadgarstki. Spojrzałam na nie. Zobaczyłam na nich cięcia, a trochę wyżej siniaki. Moje oczy napełniły się łzami. Patrzyłam na moje ręce. Oglądałam je z każdej strony.
- Wstałaś już? - podniosłam szybko głowę do góry. Ujrzałam uśmiechniętego od ucha do ucha Zayn'a. Przeraził mnie jego widok. Skuliłam się i zamknęłam oczy. Poczułam dotyk na swoim ramieniu. Drgnęłam.
- Nie-nie bój się mnie - wybąkał. Podniosłam powieki. Siedział obok mnie. Odsunęłam się od niego. Odwrócił się i schował twarz w dłoniach.
- Przepraszam - szepnął, a ja patrzyłam na niego z przerażeniem. - Powinienem być bardziej opanowany.
Zdziwiło mnie to co mówił. Westchnął.
- Śniadanie jest w kuchni na stole. Ja wychodzę. Cześć.
Powiedział i zniknął za drzwiami. Odczekałam chwilę i wyszłam z łóżka. Narzuciłam na siebie bluzę i udałam się do kuchni. Na stole leżało moje śniadanie. Przeraziła mnie ilość jedzenia.
Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Delektowałam się każdym kęsem jedzenia. Kiedy nareszcie skończyłam poszłam się umyć i uczesać. Potem nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Chodziłam znudzona po mieszkaniu szukając jakiegoś zajęcia. W końcu usiadłam na łóżku. Wrócił Zayn. Spojrzałam na zegarek. Była już 13. Przeszedł obok mnie nie odzywając się słowem. Nagle rzucił w moją stronę jakąś reklamówkę.
- Przebierz się! Wychodzimy - wrzasnął z kuchni.
Ruszyłam do łazienki. Przebrałam się w ciuchy, które dał mi Zayn.
Było mi w nich bardzo niewygodnie. Zazwyczaj ubierałam się trochę inaczej. Bardziej sportowo. Przejrzałam się w lusterku. Wyglądałam całkiem nieźle. Rozpuściłam i przeczesałam włosy. Wyszłam z pomieszczenia. W sypialni natknęłam się na Mulata. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się delikatnie. 
- Super - wyszeptał. Z kieszeni bluzy wyjął perfum i mnie nim popsikał. - Idziemy. 

***

Siedzieliśmy ciągle w milczeniu. Czasami się odzywał, a ja odpowiadałam krótko, nie zaczynając nowych tematów. Widziałam, że go to odrobinę irytowało. 
Przyszedł kelner z naszym zamówieniem. Byłam strasznie głodna. Chwyciłam za widelec oraz nóż i zaczęłam jeść. 
- Smacznego - wybąkał Zayn. 
- Nawzajem. 
Kiedy skończyliśmy jeść, Mulat zapłacił za nas i wyszliśmy z restauracji. Poszliśmy na spacer po mieście. 
- Chcę żebyś była szczęśliwa.
Nie odpowiedziałam. 
- Zależy mi na tobie. 
Dalej nic nie mówiłam. 
- Ale lubię się nad tobą znęcać. To sprawia, że czuję się... Inaczej. Poprawia mi to humor. 
Moje serce zaczęło bić szybciej, ale dalej byłam cicho. 
- Jane! - krzyknął i stanął przede mną. Ścisnął moją dłoń. - Odzywaj się! Nie będę tylko ja mówić!
Popatrzyłam mu w oczy. 
- Ja nie mam ci nic do powiedzenia - szepnęłam. 
Ścisnął bardziej moją rękę i zacisnął zęby. Po chwili mnie puścił i popchnął. Po czym ode mnie odszedł. Zaczął biec i nie było go już przy mnie. Dopiero po pewnym czasie zdałam sobie sprawę, że jestem w innym mieście. Nikogo nie znam. Nie wiem jak dojść do mieszkania. 
Zaczęło się ściemniać. Usiadłam na ławce w pobliżu i czekałam w razie jakby Zayn chciał po mnie wrócić. Gorzej być nie może, pomyślałam. Nagle zauważyłam kilku chłopaków. Szeroko się uśmiechali i zmierzali w moją stronę. Udałam, że ich nie widzę. Bawiłam się palcami. Widziałam jak koło mnie siadają. 
- Cześć, mała - powiedział jeden z nich obejmując mnie ramieniem. 
- Co taka piękna panna robi tutaj sama? - wyszeptał inny wkładając mi dłoń pod koszulkę. Wyprostowałam się szybko. Jego ręka była strasznie zimna. 
- Dobra nie przeciągajmy! - krzyknął kolejny. Chwycił moją kamizelkę i ściągną ją ze mnie. Inny wziął moją torebkę i zaczął w niej czegoś szukać. Strach mnie sparaliżował. Sytuacja sprzed kilku lat stanęła mi przed oczami. Cała 4 zaczęła się do mnie dobierać. Próbowałam ich odepchnąć, jakoś się wyrwać, ale ich reakcja była taka sama jak Zayn'a. Zaczęli mnie bić, jakby było mi tego mało. Śmiali się przy tym głośno. 
- Ej! - usłyszałam kogoś głos. Chłopaki nie przestali. Nagle zauważyłam... 

okej... krótkie, bez sensu, beznadziejne i wgl :c
5 komentarzy i następny :) 

piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 9

Siedziałam i czekałam na kogokolwiek, nikt nie przychodził. Postanowiłam wziąć ciepłą kąpiel. Napuściłam do wanny gorącej wody i zrzuciłam z siebie brudne i zakrwawione ciuchy. Zanurzyłam się w cieczy. Po 30 minutach wyszłam z wanny. Otuliłam swoje ciało ręcznikiem i stanęłam przed lusterkiem. Przyglądałam się swoim ranom i siniakom. Swojej twarzy. Wyglądałam strasznie. Przed oczami stanęła mi sytuacja sprzed kilku godzin. Rozpłakałam się na samą myśl o tym. 
Ubrałam się w moje stare ciuchy. Czuć było na nich woń potu i perfum Zayn'a. Usiadłam na podłodze. 
- Ciekawe, czy ktoś za mną tęskni - mruknęłam do siebie. - Może tak na prawdę nie jestem nikomu potrzebna? Zawracam wszystkim głowy swoją obecnością. 
Podczołgałam się w stronę ściany i oparłam się o nią. 
- Jestem taka naiwna - kontynuowałam. - Taka głupia... Dlaczego musiałam zakochać się akurat w nim? Czego popełniam takie głupie błędy?! - podniosłam głos i rozpłakałam się jak małe dziecko. Z każdą godziną traciłam siły. Nie miałam siły nawet płakać. Po prostu zasnęłam. 
Obudził mnie trzask drzwi. Przeraziło mnie to kto przyszedł. Jęknęłam cicho i podciągnęłam kolana pod brodę. Miałam nadzieję, że otworzy drzwi i mnie stąd wypuści. Usłyszałam huk. Cisza. Zbliżyłam się do drzwi i przyłożyłam do nich ucho. Nie było słychać nic. Totalna cisza. Nie wiedziałam co tam się stało.
- Zayn? - wyszeptałam. - T-to ty?
Nie dostałam odpowiedzi. Westchnęłam i usiadłam pod drzwiami. Nagle rozległo się pukanie. Usłyszałam skrzypiące drzwi. 
- Słyszałam huk i przyszłam spra...
Usłyszałam delikatny głosik, który po chwili zamarł. Wstałam i zapukałam w drzwi. 
- Przepraszam - powiedziałam powoli.
- Kto tam jest?! - krzyknęła kobieta. 
- Normalna, nic nie warta dziewczyna - wyszeptałam. - Czy na łóżku leży wytatuowany Mulat? 
- Na podłodze - mówiła ostrożnie. 
- Mogłaby pani, sięgnąć do kieszeni jego spodni czy kurtki i wziąć stamtąd klucz, a potem otworzyć te drzwi?
- Nic mi nie zrobisz? 
- Przyrzekam. 
Nastała cisza. Wzięłam głęboki wdech. 
- Nie ma - usłyszałam zawiedziony głos.
- Musi gdzieś być - powiedziałam zdenerwowana. Słyszałam jej kroki. 
- Nie ma - powtórzyła. Oparłam głowę o drzwi i zaczęłam płakać. - Przepraszam. 
- To nie pani wina - wyszeptałam i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi. Zostałam sama. Szukałam czegoś ostrego. Na półce leżało opakowanie żyletek. Podeszłam i wzięłam jedną z nich. Przyłożyłam to nadgarstka i...
Powtórzyłam tą czynność kilka razy. Z każdym cięciem płakałam coraz bardziej. Na ręce miałam już około 6 ran. Odłożyłam żyletkę na bok. Popatrzyłam na podłogę. Było na niej pełno krwi. Wzięłam bandaż i obwinęłam nim zakrwawioną rękę. Przepłukałam żyletkę i zabrałam się za drugą rękę. Nagle drzwi od łazienki się otworzyły. Zakryłam rany i odwróciłam się. 
Ujrzałam w nich zaspanego Zayn'a. 
- Oj to ty tu jesteś - powiedział zdziwiony. Miał lekko zachrypnięty głos. Pasował do jego poszarpanych włosów. Wyglądał tak słodko. 
Popatrzył na moje ręce. Podszedł do mnie. Cofnęłam się, ale wpadłam na umywalkę. 
- N-nie dotykaj mnie - wyszeptałam. Położył dłoń na moim policzku. Bałam się. 
- Nie tnij się - pocałował mnie w policzek. Potem przejechał dłonią po moich siniakach i innych ranach, które powstały przez niego. 
- Kto ci to zrobił? 
- Jakbyś nie wiedział - wybąkałam. 
- To ja? - popatrzył mi w oczy. Automatycznie odwróciłam wzrok. - Przepraszam. Byłem pijany. 
- Tak... Tłumacz się. 
- Ale to prawda, Jane! 
Pokiwałam przecząco głową. Złapał mnie mocno za ramię i wmawiał mi, że był pod wpływem alkoholu. Nie wierzyłam mu. Wyciągnął mnie siłą z łazienki i rzucił mnie na łóżko. Zamknął się w pomieszczeniu i spędził tam jakieś 3 godziny, a ja? Siedziałam na łóżku i płakałam. Nie wiedziałam skąd mam tyle łez. Spędziłam połowę dnia na płakaniu. W sumie... nie miałam nic innego do roboty. Kiedy usłyszałam, że Zayn skończył prysznic uspokoiłam się i weszłam pod kołdrę. Zamknęłam oczy. Miałam nadzieję, że da mi spokój, myśląc, że śpię. Faktycznie tak było. Zgasił światło. Położył się obok mnie. Objął mnie ramieniem, a swoimi chłodnymi ustami pocałował mnie w kark, co wywołało dreszcze na moim ciele. 
- Dobranoc - wyszeptał. Poprawił się i nastała nieprzenikniona cisza. Nie mogłam zasnąć. Prawdo podobnie zrobiłam to około 4 nad ranem. 

5 komentarzy i następny ;*