Cała trójka leżała w bezruchu.
Każdy z nich na innej sali, każdy sam.
Do Zayn'a przyjechała cała rodzina, przyjaciele...
Do Liam'a podobnie...
Do Jane jedna osoba, jej przyjaciółka - Kate.
Żadne z nich nie miało dużych szans na przeżycie.
Lecz największe miała Jane.
- Czy oni z tego wyjdą? - zapytała cichutkim głosem, przez łzy blondynka.
Lekarz cicho westchnął, uśmiechnął się do dziewczyny i powiedział:
- Trzeba w to wierzyć.
I odszedł.
Dziewczyna zaczęła płakać. Bała się, że nie odzyska przyjaciół. Po niedługiej chwili przyjechał do niej jej brat ze swoją partnerką. Próbowali ją pocieszać. Nie udało im się. Ciągle trwała w swoim przekonaniu.
Siedzieli wszyscy czekając. Na co? Tak na prawdę nikt z nich tego nie wiedział. Może na cud?
Ta trójka była w tragicznym stanie.
Z sali wyszedł lekarz. Wszyscy wstali jak oparzeni.
Z twarzy doktora nie można było nic wyczytać. Wszyscy spodziewali się jednak najgorszego.
Lekarz popatrzył na każdego z nich. Kąciki jego ust delikatnie wzniosły się ku górze.
- Są szanse, że wszystko będzie dobrze... Trzeba czekać.
Powiedział surowym głosem i odszedł.
Wszyscy wymienili się spojrzeniami i uśmiechnęli się.
Nagle do Kate podszedł Louis.
- Dlaczego nikt do niej nie przyjechał? - spytał zdziwiony.
- A kto ma przyjechać, jak nikogo nie ma? - odpowiedziała mu pytaniem.
- A rodzice?
- Przecież nie żyją... - wyszeptała. Chłopak pokiwał twierdząco głową i odszedł.
Ciemność, cały czas ciemność. Co się w ogóle stało? Czemu nic nie widzę? Co się dzieje?
Słyszałam tylko ciche dźwięki aparatury monitorującej pracę serca. To podpowiedziało mi gdzie się znajduję, w szpitalu. Ale dlaczego? Co ja tutaj robię? Chciałam jak najszybciej poznać odpowiedź na to pytanie. Próbowałam podnieść powieki, ale nie udawało mi się to. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi potem przesuwanego krzesła.
- Ona jest silna. Da radę - usłyszałam męski głos. Ktoś podciągnął nosem.
Próbowałam wykonać jakiś ruch. Ktokolwiek to był, chciałam żeby zobaczył, że żyję.
Po kilku próbach nareszcie mi się udało. Podniosłam delikatnie palec do góry. Nic. Podniosłam drugi, cisza.
- Kate. Uspokój się - ponownie usłyszałam chłopaka. - Będzie dobrze.
Poruszyłam dwoma palcami naraz.
- Josh... Czy ona...? - usłyszałam głos mojej przyjaciółki. - Idź po lekarza. Ja tu zostanę.
Dźwięk zamykanych drzwi.
Próbowałam otworzyć oczy żeby choć na chwilę ujrzeć twarz Kate. Udało się! Podniosłam powieki. Nie było to takie trudne jak przedtem. Na początku obraz był rozmazany. Dopiero po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do światła i zobaczyłam moją przyjaciółkę. Z początku na prawdę nie wiedziałam o co chodzi.
Kate uśmiechnęła się do mnie.
- Wiedziałam, że się obudzisz.
Po jej policzku spłynęła łza. Dziewczyna była cała rozmazana, a jej oczy były czerwone od płaczu.
- Co... - wybełkotałam. Dziewczyna mnie uciszyła. Po chwili do sali wszedł lekarz z Josh'em. Jego twarz nie była jeszcze w pełni zagojona. Uśmiechnęli się do mnie. Rodzeństwo wyszło, a ja zostałam z doktorem i pielęgniarką. Odpowiedziałam im na kilka pytań, coś tam posprawdzali i wyszli. W między czasie dowiedziałam się o stanie moich nóg. Były zgniecione, obydwie.
Kate wróciła z bratem. Usiedli obok łóżka.
- Jak się czujesz? - spytała z troską w głosie moja przyjaciółka.
- Dobrze.
Nastała cisza, którą przerwałam.
- Mogłabym z tobą porozmawiać? - zwróciłam się do Kate i popatrzyłam na Josh'a. Kiwnął głową i wyszedł.
- Słucham?
- Powiedz mi jak ja się tu znalazłam i gdzie jest Liam? Dlaczego nie przyjechał?
Moja warga delikatnie zadrgała. Dziewczyna westchnęła.
- Byłaś z Zayn'em. Staliście i coś robiliście, i wpadł w was samochód, który prowadził Liam. Przygniótł was... Ktoś wezwał pogotowie... no i... tak wyszło.
Moje oczy przepełniły się łzami.
- Gdzie oni są?
- Na innych salach.
- Przeżyją? Jaki jest ich stan? Co im się stało?
Zaczęłam ją wypytywać o wszystko, a aparatura wskazywała na to, że moje serce przyspieszyło.
- Ej, ej. Spokojnie - pogłaskała mnie po głowie. - Nic im nie jest... Są w gorszym stanie niż ty, ale wyliżą się z tego - posłała do mnie uśmiech. Po moim policzku spłynęły łzy. - Będzie dobrze - przytuliła mnie i starła łzy. Spojrzałam w okno.
- Nie - szepnęłam. Westchnęła.
- Odpoczywaj.
Pocałowała mnie w czoło i wyszła. Zostawiła mnie samą. Bałam się... wszystkiego. Obróciłam się na drugi bok, zamknęłam oczy i zasnęłam.
Rano dalej nie mogło do mnie dojść, to co się wydarzyło. Miałam nadzieję, że chłopaki z tego wyjdą. Na prawdę się o nich bałam.
Przemierzałam wzrokiem każdą część pomieszczenia. Usłyszałam pukanie.
- Można?
Odwróciłam się i ujrzałam Louis'a. Nie wyglądał na szczęśliwego.
Kiwnęłam twierdząco głową. Podszedł do mnie i usiadł. Zaczął bawić się swoimi palcami. Westchnął.
- Wszystko dobrze? - spytał.
- Tak - uśmiechnęłam się.
Na jego widok miałam motylki w brzuchu, a kiedy słyszałam jego głos to po całym ciele przechodziły mnie ciarki.
Odwzajemnił uśmiech.
- Powiedz mi... Jak długo nie żyją twoi rodzice? - zapytał patrząc gdzieś w przestrzeń. Zaskoczył mnie tym pytaniem. Nie miałam pojęcia skąd o tym wiedział.
- 12 lat... - zacisnęłam usta.
- Okłamałaś mnie...
- Wiem. Przepraszam.
- Dlaczego to zrobiłaś?! Dlaczego od razu nie powiedziałaś?! - zaczął podnosić głos.
Nie odpowiedziałam mu. Odwróciłam się i zaczęłam płakać. Przypomniały mi się te wszystkie lata bez rodziców.
- Jane? - położył dłoń na moim ramieniu, jednak ją zrzuciłam. Po tym co się działo w ostatnim czasie nie chciałam mieć żadnego bliższego kontaktu z ludźmi. Dopiero teraz zrozumiałam co mi grozi...
- Przepraszam - wyszeptał i zerknął na mnie. - Nie płacz...
- Zostaw mnie - wybełkotałam.
- Jane...
Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. To wszystko, te wszystkie wspomnienia, wracały w zaskakującym tempie.
Louis położył się obok mnie i objął mnie ramieniem.
- Proszę, nie płacz już, przepraszam. Chodź tu...
Przysunął mnie do siebie i mocno przytulił. Czułam na sobie jego oddech. To było takie niesamowite uczucie. Nie pomyślałabym, że ktoś na kim mi zależy może być tak blisko mnie.
Przejechał swoją dłonią po mojej.
- Dużo się wydarzyło przez ten czas i dużo zrozumiałem.
Były to ostanie słowa, które usłyszałam. Straciłam przytomność.
I znowu ciemność.
_________________________________________________________
Bardzo się starałam żeby wyszedł jakiś w miarę dobry ten rozdział, ale nie wiem czy mi się udało.
7 komentarzy i następny :)
- Są szanse, że wszystko będzie dobrze... Trzeba czekać.
Powiedział surowym głosem i odszedł.
Wszyscy wymienili się spojrzeniami i uśmiechnęli się.
Nagle do Kate podszedł Louis.
- Dlaczego nikt do niej nie przyjechał? - spytał zdziwiony.
- A kto ma przyjechać, jak nikogo nie ma? - odpowiedziała mu pytaniem.
- A rodzice?
- Przecież nie żyją... - wyszeptała. Chłopak pokiwał twierdząco głową i odszedł.
JANE
Ciemność, cały czas ciemność. Co się w ogóle stało? Czemu nic nie widzę? Co się dzieje?
Słyszałam tylko ciche dźwięki aparatury monitorującej pracę serca. To podpowiedziało mi gdzie się znajduję, w szpitalu. Ale dlaczego? Co ja tutaj robię? Chciałam jak najszybciej poznać odpowiedź na to pytanie. Próbowałam podnieść powieki, ale nie udawało mi się to. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi potem przesuwanego krzesła.
- Ona jest silna. Da radę - usłyszałam męski głos. Ktoś podciągnął nosem.
Próbowałam wykonać jakiś ruch. Ktokolwiek to był, chciałam żeby zobaczył, że żyję.
Po kilku próbach nareszcie mi się udało. Podniosłam delikatnie palec do góry. Nic. Podniosłam drugi, cisza.
- Kate. Uspokój się - ponownie usłyszałam chłopaka. - Będzie dobrze.
Poruszyłam dwoma palcami naraz.
- Josh... Czy ona...? - usłyszałam głos mojej przyjaciółki. - Idź po lekarza. Ja tu zostanę.
Dźwięk zamykanych drzwi.
Próbowałam otworzyć oczy żeby choć na chwilę ujrzeć twarz Kate. Udało się! Podniosłam powieki. Nie było to takie trudne jak przedtem. Na początku obraz był rozmazany. Dopiero po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do światła i zobaczyłam moją przyjaciółkę. Z początku na prawdę nie wiedziałam o co chodzi.
Kate uśmiechnęła się do mnie.
- Wiedziałam, że się obudzisz.
Po jej policzku spłynęła łza. Dziewczyna była cała rozmazana, a jej oczy były czerwone od płaczu.
- Co... - wybełkotałam. Dziewczyna mnie uciszyła. Po chwili do sali wszedł lekarz z Josh'em. Jego twarz nie była jeszcze w pełni zagojona. Uśmiechnęli się do mnie. Rodzeństwo wyszło, a ja zostałam z doktorem i pielęgniarką. Odpowiedziałam im na kilka pytań, coś tam posprawdzali i wyszli. W między czasie dowiedziałam się o stanie moich nóg. Były zgniecione, obydwie.
Kate wróciła z bratem. Usiedli obok łóżka.
- Jak się czujesz? - spytała z troską w głosie moja przyjaciółka.
- Dobrze.
Nastała cisza, którą przerwałam.
- Mogłabym z tobą porozmawiać? - zwróciłam się do Kate i popatrzyłam na Josh'a. Kiwnął głową i wyszedł.
- Słucham?
- Powiedz mi jak ja się tu znalazłam i gdzie jest Liam? Dlaczego nie przyjechał?
Moja warga delikatnie zadrgała. Dziewczyna westchnęła.
- Byłaś z Zayn'em. Staliście i coś robiliście, i wpadł w was samochód, który prowadził Liam. Przygniótł was... Ktoś wezwał pogotowie... no i... tak wyszło.
Moje oczy przepełniły się łzami.
- Gdzie oni są?
- Na innych salach.
- Przeżyją? Jaki jest ich stan? Co im się stało?
Zaczęłam ją wypytywać o wszystko, a aparatura wskazywała na to, że moje serce przyspieszyło.
- Ej, ej. Spokojnie - pogłaskała mnie po głowie. - Nic im nie jest... Są w gorszym stanie niż ty, ale wyliżą się z tego - posłała do mnie uśmiech. Po moim policzku spłynęły łzy. - Będzie dobrze - przytuliła mnie i starła łzy. Spojrzałam w okno.
- Nie - szepnęłam. Westchnęła.
- Odpoczywaj.
Pocałowała mnie w czoło i wyszła. Zostawiła mnie samą. Bałam się... wszystkiego. Obróciłam się na drugi bok, zamknęłam oczy i zasnęłam.
Rano dalej nie mogło do mnie dojść, to co się wydarzyło. Miałam nadzieję, że chłopaki z tego wyjdą. Na prawdę się o nich bałam.
Przemierzałam wzrokiem każdą część pomieszczenia. Usłyszałam pukanie.
- Można?
Odwróciłam się i ujrzałam Louis'a. Nie wyglądał na szczęśliwego.
Kiwnęłam twierdząco głową. Podszedł do mnie i usiadł. Zaczął bawić się swoimi palcami. Westchnął.
- Wszystko dobrze? - spytał.
- Tak - uśmiechnęłam się.
Na jego widok miałam motylki w brzuchu, a kiedy słyszałam jego głos to po całym ciele przechodziły mnie ciarki.
Odwzajemnił uśmiech.
- Powiedz mi... Jak długo nie żyją twoi rodzice? - zapytał patrząc gdzieś w przestrzeń. Zaskoczył mnie tym pytaniem. Nie miałam pojęcia skąd o tym wiedział.
- 12 lat... - zacisnęłam usta.
- Okłamałaś mnie...
- Wiem. Przepraszam.
- Dlaczego to zrobiłaś?! Dlaczego od razu nie powiedziałaś?! - zaczął podnosić głos.
Nie odpowiedziałam mu. Odwróciłam się i zaczęłam płakać. Przypomniały mi się te wszystkie lata bez rodziców.
- Jane? - położył dłoń na moim ramieniu, jednak ją zrzuciłam. Po tym co się działo w ostatnim czasie nie chciałam mieć żadnego bliższego kontaktu z ludźmi. Dopiero teraz zrozumiałam co mi grozi...
- Przepraszam - wyszeptał i zerknął na mnie. - Nie płacz...
- Zostaw mnie - wybełkotałam.
- Jane...
Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. To wszystko, te wszystkie wspomnienia, wracały w zaskakującym tempie.
Louis położył się obok mnie i objął mnie ramieniem.
- Proszę, nie płacz już, przepraszam. Chodź tu...
Przysunął mnie do siebie i mocno przytulił. Czułam na sobie jego oddech. To było takie niesamowite uczucie. Nie pomyślałabym, że ktoś na kim mi zależy może być tak blisko mnie.
Przejechał swoją dłonią po mojej.
- Dużo się wydarzyło przez ten czas i dużo zrozumiałem.
Były to ostanie słowa, które usłyszałam. Straciłam przytomność.
I znowu ciemność.
_________________________________________________________
Bardzo się starałam żeby wyszedł jakiś w miarę dobry ten rozdział, ale nie wiem czy mi się udało.
7 komentarzy i następny :)
Udało ci się, udało ♥
OdpowiedzUsuńZayn i Liam muszą żyć, muszą, muszą ;-;
Oficjalnie dostałam zawału...
Beata ♥
super czekam na nastepny ;) ;*
OdpowiedzUsuńOj, udało Ci się. Rozdział fantastyczny <33333
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że tej trójce nic się nie stanie :)
Iwka :-)
Udało ci się, czekam na następną część :)
OdpowiedzUsuńolixdxx
Czekam na Next ..... świetny rozdział
OdpowiedzUsuńRylu
Świetny rozdział <33333 I boski nagłówek :)
OdpowiedzUsuńZuzaa