piątek, 20 grudnia 2013

Rozdział 13

Otworzyłam oczy. Zauważyłam lekarza i pielęgniarkę. Uśmiechnął się do mnie i kiwnął przecząco głową. 
- Następnym razem tak nie reaguj. 
Zachichotał i wyszedł. W tamtym momencie przypomniałam sobie co zdarzyło się przed tym jak straciłam przytomność. Louis chciał mi coś powiedzieć. Szukałam go wzrokiem. Zobaczyłam go na korytarzu. Nie ucieszył mnie ten widok. Twarz miał schowaną w dłoniach i poczochrane włosy. Kiedy podniósł głowę zobaczyłam jego czerwone od płaczu oczy. Popatrzył na mnie, wstał i odszedł. Nie wiedziałam co się stało. Po chwili zobaczyłam Lou i blondyna. Ten drugi był zły. Potrząsał Louis'em, a po policzkach szatyna spływały łzy. Nagle się przytulili.
To było wzruszające. Popatrzyli obydwaj na mnie. Blondyn pokiwał przecząco głową i odeszli.
Nagle do mojej sali wszedł Josh.
- Cześć - machnął do mnie ręką.
- Hej - wymusiłam uśmiech.
- Jak się czujesz?
- Dobrze...
Kiwnął głową.
- Co tam się dzieje? - pokazałam palcem na korytarz.
- Aaa... Temu takiemu... co ryczy... dziewczyna zginęła - wzruszył ramionami. Zerwałam się. - Ej spokojnie! - pouczył mnie. Opadłam bezsilnie. 
Nie mogłam uwierzyć w to co mi właśnie powiedział. Lou stracił swoją ukochaną osobę. Stracił kogoś, kogo kochał. Współczułam mu. Przeżyłam coś podobnego... tyle że ja straciłam dwie osoby na raz i byłam z nimi bardziej powiązana. Westchnęłam ciężko. 
- Co z chłopakami? - wydusiłam z siebie. 
- Chodzi ci o...? 
- Liam i Zayn. 
- Ohh... - zerknął na aparaturę, korytarz, a potem na mnie. - Z nimi ok. 
- Na prawdę? Wybudzili się?! - pisnęłam, na co on pokiwał przecząco głową. Opuściłam wzrok. - Szkoda... - szepnęłam.

***
- Jesteś pewna, że chcesz tam jechać? 
Kiwnęłam twierdząco głową. Usłyszałam westchnięcie mojej przyjaciółki.
Już od kilku miesięcy siedziała ze mną i się mną opiekowała. Byłam jej za to wdzięczna. Nie wiedziałam jak ona ze mną wytrzymuje i jak jej się chce spełniać moje zachcianki. Nie mogłam tego zrozumieć. 
Moje nogi były już w miarę sprawne. Nie mogłam jeszcze w pełni chodzić, ale nie narzekałam. Ból był do zniesienia.
Poszłyśmy w stronę przystanku autobusowego. Odczekałyśmy około 10 minut i wsiadłyśmy w autobus. Ruszyłyśmy w stronę szpitala. Od dłuższego czasu nie widziałam Liam'a i Zayn'a. Nie wiedziałam w jakim są stanie i co się z nimi dzieje. Przykro mi było, że ja wyszłam ze szpitala wcześniej niż oni.
Kate pomogła mi wyjść z samochodu. przywitałyśmy się z lekarzami i spytałyśmy o stan chłopaków.
- Bardzo mi przykro, ale nie ma żadnych nowych informacji. Panowie nadal są w śpiączce. Nie jesteśmy w stanie powiedzieć kiedy ich stan się polepszy.
Dostałyśmy to w odpowiedzi. Spytałam czy mogę się z nimi zobaczyć. Lekarz się zgodził. Poszłam z Kate. Kiedy znalazłyśmy dobrą salę wzięłam głęboki oddech. - Będzie dobrze - szepnęła moja przyjaciółka. Kiwnęłam głową i weszłam do środka. Na łóżku leżał bezbronny, potłuczony, ranny, w gipsie Liam. Łzy same cisnęły mi się do oczu. Podeszłam do niego, wzięłam krzesełko i usiadłam na nim. Przeleciałam go wzrokiem. Zacisnęłam usta i się rozpłakałam.
Patrzenie na niego sprawiało mi wielki ból. Był w strasznym stanie. Przy nim moje nogi to nic...
- Tęsknie za tobą - wyszeptałam i kolejna łza spłynęła po moim policzku. - Nie mogę się doczekać aż zobaczę twój uśmiech, aż usłyszę twój głos - założyłam włosy za ucho. - Aż ujrzę cię w pełni zdrowego. Mam nadzieję, że za niedługo wszystko wróci do normy.
Uścisnęłam delikatnie jego dłoń i wyszłam. Nie miałam zamiaru rozmawiać z Kate. Szłam z nią w ciszy. Zatrzymałam się na moment przed salą Zayn'a. Westchnęłam cicho i poszłyśmy dalej. Doszłyśmy na przystanek. Następny autobus miał  być za około 30 minut. Moja przyjaciółka była niecierpliwa. Chodziła dookoła. W końcu pojazd przyjechał. Odetchnęłam z ulgą. Wsiadłyśmy do niego i wróciłyśmy spokojnie do domu. Odpuściłam już Kate, więc kiedy byłyśmy na miejscu doczłapałam się do środka, a ona poszła. Zamknęłam się w pokoju i zaczęłam gorzko płakać z tęsknoty do mojego przyjaciela. Nagle zasnęłam.
Następnego dnia dostałam telefon od... Louis'a. Chciał mnie odwiedzić. Zgodziłam się na to i byliśmy umówieni na szóstą. Spokojnie wyszłam z łóżka. Wzięłam moje kule, bez których nie byłam w stanie chodzić. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie. Usiadłam przy stole i je zjadłam. Następnie w planie miałam ubrać się, umyć, uczesać itp. W ciągu 30 minut zrobiłam te wszystkie rzeczy. Kiedy byłam już mniej więcej ogarnięta usiadłam przed telewizorem i oglądałam jakieś nudne seriale. Co chwila zerkałam na zegar. Czas niesamowicie mi się dłużył. Po około 2 godzinach oglądania wyłączyłam telewizor i wzięłam moją ulubioną książkę. Czytałam ją z zaciekawieniem. Strasznie wczułam się w sytuację głównej bohaterki. Z niecierpliwością czekałam na moment, który rozwiązał by wszystko. Przewróciłam kolejną kartkę, potem następną. Powieść strasznie mnie wciągnęła. Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka. Zerwałam się. Strasznie mnie wystraszył. Wzięłam głęboki oddech i zerknęłam na zegar. Dochodziła już szósta. W miarę szybko podeszłam do drzwi. Wiedziałam, że za nimi zobaczę Lou. I tak też było. Kiedy go ujrzałam, uśmiechnęłam się do niego, a od niego nie uzyskałam żadnej reakcji. Uchyliłam drzwi, a on wszedł do środka. Zdjął kurtkę i buty.
- Pomóc?
- Nie, poradzę sobie - odpowiedziałam mu.
Poszliśmy do salonu.
- Jak się czujesz? - spytałam go. Opuścił głowę.
- Nie najgorzej.
- Bardzo to przeżywasz?
- Tak. Tęsknię za nią - na jego spodnie spadła łza. Szybko przetarł policzek. - Ale nie po to tu przyszedłem...
- To po co? - moje oczy rozbłysnęły.
- Musimy porozmawiać na pewien temat... - popatrzył na mnie. - Ale szczerze to się boję...
- Mów.
Usiadł obok mnie. Zatarł ręce i popatrzył mi w oczy.

Przepraszam, że długo nic nie dodawałam, ale przeprowadzałam się i do tego nauka... Ale mam nadzieję, że rozdział się podoba :)
8 komentarzy? :) 

piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 12

Cała trójka leżała w bezruchu. 
Każdy z nich na innej sali, każdy sam. 
Do Zayn'a przyjechała cała rodzina, przyjaciele...
Do Liam'a podobnie...
Do Jane jedna osoba, jej przyjaciółka - Kate. 
Żadne z nich nie miało dużych szans na przeżycie. 
Lecz największe miała Jane. 

- Czy oni z tego wyjdą? - zapytała cichutkim głosem, przez łzy blondynka. 
Lekarz cicho westchnął, uśmiechnął się do dziewczyny i powiedział:
- Trzeba w to wierzyć. 
I odszedł. 
Dziewczyna zaczęła płakać. Bała się, że nie odzyska przyjaciół. Po niedługiej chwili przyjechał do niej jej brat ze swoją partnerką. Próbowali ją pocieszać. Nie udało im się. Ciągle trwała w swoim przekonaniu. 
Siedzieli wszyscy czekając. Na co? Tak na prawdę nikt z nich tego nie wiedział. Może na cud? 
Ta trójka była w tragicznym stanie. 
Z sali wyszedł lekarz. Wszyscy wstali jak oparzeni. 
Z twarzy doktora nie można było nic wyczytać. Wszyscy spodziewali się jednak najgorszego. 
Lekarz popatrzył na każdego z nich. Kąciki jego ust delikatnie wzniosły się ku górze.
- Są szanse, że wszystko będzie dobrze... Trzeba czekać.
Powiedział surowym głosem i odszedł.
Wszyscy wymienili się spojrzeniami i uśmiechnęli się.
Nagle do Kate podszedł Louis.
- Dlaczego nikt do niej nie przyjechał? - spytał zdziwiony.
- A kto ma przyjechać, jak nikogo nie ma? - odpowiedziała mu pytaniem.
- A rodzice?
- Przecież nie żyją... - wyszeptała. Chłopak pokiwał twierdząco głową i odszedł.


JANE

Ciemność, cały czas ciemność. Co się w ogóle stało? Czemu nic nie widzę? Co się dzieje?
Słyszałam tylko ciche dźwięki aparatury monitorującej pracę serca. To podpowiedziało mi gdzie się znajduję, w szpitalu. Ale dlaczego? Co ja tutaj robię? Chciałam jak najszybciej poznać odpowiedź na to pytanie. Próbowałam podnieść powieki, ale nie udawało mi się to. Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi potem przesuwanego krzesła.
- Ona jest silna. Da radę - usłyszałam męski głos. Ktoś podciągnął nosem.
Próbowałam wykonać jakiś ruch. Ktokolwiek to był, chciałam żeby zobaczył, że żyję.
Po kilku próbach nareszcie mi się udało. Podniosłam delikatnie palec do góry. Nic. Podniosłam drugi, cisza.
- Kate. Uspokój się - ponownie usłyszałam chłopaka. - Będzie dobrze.
Poruszyłam dwoma palcami naraz.
- Josh... Czy ona...? - usłyszałam głos mojej przyjaciółki. - Idź po lekarza. Ja tu zostanę.
Dźwięk zamykanych drzwi.
Próbowałam otworzyć oczy żeby choć na chwilę ujrzeć twarz Kate. Udało się! Podniosłam powieki. Nie było to takie trudne jak przedtem. Na początku obraz był rozmazany. Dopiero po chwili moje oczy przyzwyczaiły się do światła i zobaczyłam moją przyjaciółkę. Z początku na prawdę nie wiedziałam o co chodzi.
Kate uśmiechnęła się do mnie.
- Wiedziałam, że się obudzisz.
Po jej policzku spłynęła łza. Dziewczyna była cała rozmazana, a jej oczy były czerwone od płaczu.
- Co... - wybełkotałam. Dziewczyna mnie uciszyła. Po chwili do sali wszedł lekarz z Josh'em. Jego twarz nie była jeszcze w pełni zagojona. Uśmiechnęli się do mnie. Rodzeństwo wyszło, a ja zostałam z doktorem i pielęgniarką. Odpowiedziałam im na kilka pytań, coś tam posprawdzali i wyszli. W między czasie dowiedziałam się o stanie moich nóg. Były zgniecione, obydwie.
Kate wróciła z bratem. Usiedli obok łóżka.
- Jak się czujesz? - spytała z troską w głosie moja przyjaciółka.
- Dobrze.
Nastała cisza, którą przerwałam.
- Mogłabym z tobą porozmawiać? - zwróciłam się do Kate i popatrzyłam na Josh'a. Kiwnął głową i wyszedł.
- Słucham?
- Powiedz mi jak ja się tu znalazłam i gdzie jest Liam? Dlaczego nie przyjechał?
Moja warga delikatnie zadrgała. Dziewczyna westchnęła.
- Byłaś z Zayn'em. Staliście i coś robiliście, i wpadł w was samochód, który prowadził Liam. Przygniótł was... Ktoś wezwał pogotowie... no i... tak wyszło.
Moje oczy przepełniły się łzami.
- Gdzie oni są?
- Na innych salach.
- Przeżyją? Jaki jest ich stan? Co im się stało?
Zaczęłam ją wypytywać o wszystko, a aparatura wskazywała na to, że moje serce przyspieszyło.
- Ej, ej. Spokojnie - pogłaskała mnie po głowie. - Nic im nie jest... Są w gorszym stanie niż ty, ale wyliżą się z tego - posłała do mnie uśmiech. Po moim policzku spłynęły łzy. - Będzie dobrze - przytuliła mnie i starła łzy. Spojrzałam w okno.
- Nie - szepnęłam. Westchnęła.
- Odpoczywaj.
Pocałowała mnie w czoło i wyszła. Zostawiła mnie samą. Bałam się... wszystkiego. Obróciłam się na drugi bok, zamknęłam oczy i zasnęłam.
Rano dalej nie mogło do mnie dojść, to co się wydarzyło. Miałam nadzieję, że chłopaki z tego wyjdą. Na prawdę się o nich bałam.
Przemierzałam wzrokiem każdą część pomieszczenia. Usłyszałam pukanie.
- Można?
Odwróciłam się i ujrzałam Louis'a. Nie wyglądał na szczęśliwego.
Kiwnęłam twierdząco głową. Podszedł do mnie i usiadł. Zaczął bawić się swoimi palcami. Westchnął.
- Wszystko dobrze? - spytał.
- Tak - uśmiechnęłam się.
Na jego widok miałam motylki w brzuchu, a kiedy słyszałam jego głos to po całym ciele przechodziły mnie ciarki.
Odwzajemnił uśmiech.
- Powiedz mi... Jak długo nie żyją twoi rodzice? - zapytał patrząc gdzieś w przestrzeń. Zaskoczył mnie tym pytaniem. Nie miałam pojęcia skąd o tym wiedział.
- 12 lat... - zacisnęłam usta.
- Okłamałaś mnie...
- Wiem. Przepraszam.
- Dlaczego to zrobiłaś?! Dlaczego od razu nie powiedziałaś?! - zaczął podnosić głos.
Nie odpowiedziałam mu. Odwróciłam się i zaczęłam płakać. Przypomniały mi się te wszystkie lata bez rodziców.
- Jane? - położył dłoń na moim ramieniu, jednak ją zrzuciłam. Po tym co się działo w ostatnim czasie nie chciałam mieć żadnego bliższego kontaktu z ludźmi. Dopiero teraz zrozumiałam co mi grozi...
- Przepraszam - wyszeptał i zerknął na mnie. - Nie płacz...
- Zostaw mnie - wybełkotałam.
- Jane...
Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. To wszystko, te wszystkie wspomnienia, wracały w zaskakującym tempie.
Louis położył się obok mnie i objął mnie ramieniem.
- Proszę, nie płacz już, przepraszam. Chodź tu...
Przysunął mnie do siebie i mocno przytulił. Czułam na sobie jego oddech. To było takie niesamowite uczucie. Nie pomyślałabym, że ktoś na kim mi zależy może być tak blisko mnie.
Przejechał swoją dłonią po mojej.
- Dużo się wydarzyło przez ten czas i dużo zrozumiałem.
Były to ostanie słowa, które usłyszałam. Straciłam przytomność.
I znowu ciemność.

_________________________________________________________
Bardzo się starałam żeby wyszedł jakiś w miarę dobry ten rozdział, ale nie wiem czy mi się udało.
7 komentarzy i następny :) 

sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 11

Nagle zauważyłam... Liam'a. Próbował ich ode mnie odciągnąć. Jednak na marne. Po chwili jeden z nich zniknął mi z oczu. Potem kolejny i następny. Nie było juź nikogo. 
- Jane - wyszeptał Liam i mnie przytulił. Odwzajemniłam uścisk. Nie miałam najmniejszego zamiaru go puścić. Zaczęłam gorzko płakać. 
- Już dobrze. Nic ci nie grozi. Nie płacz - szeptał mi do ucha głaszcząc po głowie. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Strasznie za nim tęskniłam. 
Próbował wstać. 
- Nie puszczaj mnie, proszę - wyszeptałam. 
Chłopak wziął mnie na ręce. 
- Myślałem, że jesteś inny - powiedział do kogoś z pogardą. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Zayn'a z opuszczoną głową. Szybko go wyminęliśmy, a ja z powrotem wtuliłam się w mojego przyjaciela. Liam posadził mnie w samochodzie. Usiadł obok mnie na miejscu kierowcy i włączył w środku światło. 
- Boże ... - szepnął z przerażenia. Przejechał dłonią po moim policzku, potem po rękach.
Nagle objął moją twarz w dłonie. 
- Przepraszam, że cię wtedy zostawiłem. Do tego zająłem się Danielle. Nie zwracałem uwagi na ciebie. Przepraszam. 
Mówił powstrzymując płacz. Jego oczy były załzawione. Przytuliłam go. 
- Nie przejmuj się - mruknęłam i pocałowałam go w policzek. Jeszcze raz pogłaskał moją twarz po czym włożył kluczyk do stacyjki i odpalił samochód. Ruszyliśmy. Po chwili zapytałam go co z Zayn'em.
- Nie wspominaj mi o nim - warknął. Popatrzyłam na niego przerażona. Patrzył się skoncentrowany na ulicę. Westchnęłam. Odwróciłam głowę. W kieszonce znalazłam mój telefon. Wyjęłam go i odblokowałam. Na tapecie było moje i Zayn'a zdjęcie. Zrobione było jakieś 3 lata temu. Uśmiechnęłam się. Byliśmy tacy szczęśliwi. Potem popatrzyłam na rękę. Szybko schowałam komórkę. Podniosłam głowę. Na drodze stał jakiś człowiek.
- Liam! - krzyknęłam. Chłopak ocknął się, popatrzył na drogę i nacisnął mocno hamulec. Zatrzymaliśmy się kilka milimetrów przed mężczyzną. Byłam sparaliżowana. Nie wiedziałam czy żyje czy nie. Zamknęłam oczy. Oddychałam szybko. Po chwili otworzyłam oczy. Popatrzyłam na mojego przyjaciela. Był tak samo przerażony jak ja. Cały czas patrzył przed siebie. Postanowiłam, że i ja zrobię to samo. Światło padło prosto na twarz chłopaka. Ujrzałam znane mi rysy. Mój przyjaciel wyparował szybko z samochodu.
- Mądry jesteś?! - wrzasnął. - Co ty odwalasz?!
Opuściłam troszkę szybę żeby słyszeć całą rozmowę.
- Nie oddam Ci jej - warknął Zayn.
- Jak to nie?! Już ją oddałeś.
- Nie sądzę...
Popatrzył na samochód. Na miejscu kierowcy, obok mnie, pojawił się jakiś chłopak. Uśmiechnął się do mnie cwaniacko. Przeszły mnie ciarki. Nie wiedziałam co on znowu kombinuje. Strach mnie ścisnął w gardle. Oczy napełniły się łzami. Miało być już dobrze, miałam wrócić do domu, a tu co?
Zayn przesunął Liam'a, a chłopak nacisnął pedał gazu. Ruszyliśmy z piskiem opon. Byłam sparaliżowana. Jedno pytanie nasuwało mi się na myśl "co będzie dalej?". Po chwili spojrzałam za siedzenie. Ujrzałam samochód jadący za nami.
Moja komórka zaczęła dzwonić. Wyciągnęłam ją z kieszeni.
- Daj to mała - usłyszałam zachrypnięty głos chłopaka i ujrzałam jego dłoń. Odebrałam szybko telefon.
- Nic Ci nie jest?! - odezwał się Liam.
- N...
Samochód gwałtownie się zatrzymał. Chłopak wyrwał moją komórkę, otworzył okno i wyrzucił ją. Nagle drzwi po mojej stronie się otworzyły. Ujrzałam twarz Zayn'a.
- Sory za tą akcję - mruknął i wyjął mnie z samochodu. Szedł, niosąc mnie na rękach. Nagle cały strach minął. Czułam się przy nim... bezpieczniej? Nie mogłam dopuścić do siebie tej wiadomości. Jak mogłam się czuć przy nim bezpiecznie?! Po tym wszystkim co mi zrobił?! Hello! Jane! Co ty odwalasz?!
Myślałam, krytykując siebie cały czas. Oparłam głowę o jego ramię. Popatrzył na mnie i się lekko uśmiechnął. Postawił mnie na nogach i mnie przytulił.
- Nigdy cię nie oddam - szepnął. Nie ruszałam się. Nie byłam do końca pewna czy mogę wykonać jakikolwiek ruch.
Życie znowu się komplikuje. Ponownie zaczynam coś do niego czuć. Odrzucałam od siebie tą myśl. Nasz związek był nie możliwy.
Uśmiechnął się do mnie i posadził mnie na murku, który był nie daleko. Uśmiechnął się do mnie. Położył mi ręce na biodrach. W sumie to brakowało mi jego pocałunków, jego dotyku, zapachu. Przysunęliśmy się do siebie. Byliśmy coraz bliżej, dzieliły nas milimetry. Nagle usłyszałam trzaski. Zza głowy Zayn'a ujrzałam toczące się w naszą stronę auto. Po chwili nas przygniotło.
Ból był nie do opisania. Nie czułam czułam w ogóle nóg. Wydobyłam z siebie słaby krzyk i ujrzałam ciemność.

5 komentarzy! :) 

poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 10

Obudziłam się o 8:26. Po całym mieszkaniu rozchodził się pyszny zapach. Otworzyłam oczy. Zayn'a nie było obok mnie. Poprawiło mi to odrobinę humor. Przeciągnęłam się. Strasznie bolały mnie nadgarstki. Spojrzałam na nie. Zobaczyłam na nich cięcia, a trochę wyżej siniaki. Moje oczy napełniły się łzami. Patrzyłam na moje ręce. Oglądałam je z każdej strony.
- Wstałaś już? - podniosłam szybko głowę do góry. Ujrzałam uśmiechniętego od ucha do ucha Zayn'a. Przeraził mnie jego widok. Skuliłam się i zamknęłam oczy. Poczułam dotyk na swoim ramieniu. Drgnęłam.
- Nie-nie bój się mnie - wybąkał. Podniosłam powieki. Siedział obok mnie. Odsunęłam się od niego. Odwrócił się i schował twarz w dłoniach.
- Przepraszam - szepnął, a ja patrzyłam na niego z przerażeniem. - Powinienem być bardziej opanowany.
Zdziwiło mnie to co mówił. Westchnął.
- Śniadanie jest w kuchni na stole. Ja wychodzę. Cześć.
Powiedział i zniknął za drzwiami. Odczekałam chwilę i wyszłam z łóżka. Narzuciłam na siebie bluzę i udałam się do kuchni. Na stole leżało moje śniadanie. Przeraziła mnie ilość jedzenia.
Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Delektowałam się każdym kęsem jedzenia. Kiedy nareszcie skończyłam poszłam się umyć i uczesać. Potem nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Chodziłam znudzona po mieszkaniu szukając jakiegoś zajęcia. W końcu usiadłam na łóżku. Wrócił Zayn. Spojrzałam na zegarek. Była już 13. Przeszedł obok mnie nie odzywając się słowem. Nagle rzucił w moją stronę jakąś reklamówkę.
- Przebierz się! Wychodzimy - wrzasnął z kuchni.
Ruszyłam do łazienki. Przebrałam się w ciuchy, które dał mi Zayn.
Było mi w nich bardzo niewygodnie. Zazwyczaj ubierałam się trochę inaczej. Bardziej sportowo. Przejrzałam się w lusterku. Wyglądałam całkiem nieźle. Rozpuściłam i przeczesałam włosy. Wyszłam z pomieszczenia. W sypialni natknęłam się na Mulata. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się delikatnie. 
- Super - wyszeptał. Z kieszeni bluzy wyjął perfum i mnie nim popsikał. - Idziemy. 

***

Siedzieliśmy ciągle w milczeniu. Czasami się odzywał, a ja odpowiadałam krótko, nie zaczynając nowych tematów. Widziałam, że go to odrobinę irytowało. 
Przyszedł kelner z naszym zamówieniem. Byłam strasznie głodna. Chwyciłam za widelec oraz nóż i zaczęłam jeść. 
- Smacznego - wybąkał Zayn. 
- Nawzajem. 
Kiedy skończyliśmy jeść, Mulat zapłacił za nas i wyszliśmy z restauracji. Poszliśmy na spacer po mieście. 
- Chcę żebyś była szczęśliwa.
Nie odpowiedziałam. 
- Zależy mi na tobie. 
Dalej nic nie mówiłam. 
- Ale lubię się nad tobą znęcać. To sprawia, że czuję się... Inaczej. Poprawia mi to humor. 
Moje serce zaczęło bić szybciej, ale dalej byłam cicho. 
- Jane! - krzyknął i stanął przede mną. Ścisnął moją dłoń. - Odzywaj się! Nie będę tylko ja mówić!
Popatrzyłam mu w oczy. 
- Ja nie mam ci nic do powiedzenia - szepnęłam. 
Ścisnął bardziej moją rękę i zacisnął zęby. Po chwili mnie puścił i popchnął. Po czym ode mnie odszedł. Zaczął biec i nie było go już przy mnie. Dopiero po pewnym czasie zdałam sobie sprawę, że jestem w innym mieście. Nikogo nie znam. Nie wiem jak dojść do mieszkania. 
Zaczęło się ściemniać. Usiadłam na ławce w pobliżu i czekałam w razie jakby Zayn chciał po mnie wrócić. Gorzej być nie może, pomyślałam. Nagle zauważyłam kilku chłopaków. Szeroko się uśmiechali i zmierzali w moją stronę. Udałam, że ich nie widzę. Bawiłam się palcami. Widziałam jak koło mnie siadają. 
- Cześć, mała - powiedział jeden z nich obejmując mnie ramieniem. 
- Co taka piękna panna robi tutaj sama? - wyszeptał inny wkładając mi dłoń pod koszulkę. Wyprostowałam się szybko. Jego ręka była strasznie zimna. 
- Dobra nie przeciągajmy! - krzyknął kolejny. Chwycił moją kamizelkę i ściągną ją ze mnie. Inny wziął moją torebkę i zaczął w niej czegoś szukać. Strach mnie sparaliżował. Sytuacja sprzed kilku lat stanęła mi przed oczami. Cała 4 zaczęła się do mnie dobierać. Próbowałam ich odepchnąć, jakoś się wyrwać, ale ich reakcja była taka sama jak Zayn'a. Zaczęli mnie bić, jakby było mi tego mało. Śmiali się przy tym głośno. 
- Ej! - usłyszałam kogoś głos. Chłopaki nie przestali. Nagle zauważyłam... 

okej... krótkie, bez sensu, beznadziejne i wgl :c
5 komentarzy i następny :) 

piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 9

Siedziałam i czekałam na kogokolwiek, nikt nie przychodził. Postanowiłam wziąć ciepłą kąpiel. Napuściłam do wanny gorącej wody i zrzuciłam z siebie brudne i zakrwawione ciuchy. Zanurzyłam się w cieczy. Po 30 minutach wyszłam z wanny. Otuliłam swoje ciało ręcznikiem i stanęłam przed lusterkiem. Przyglądałam się swoim ranom i siniakom. Swojej twarzy. Wyglądałam strasznie. Przed oczami stanęła mi sytuacja sprzed kilku godzin. Rozpłakałam się na samą myśl o tym. 
Ubrałam się w moje stare ciuchy. Czuć było na nich woń potu i perfum Zayn'a. Usiadłam na podłodze. 
- Ciekawe, czy ktoś za mną tęskni - mruknęłam do siebie. - Może tak na prawdę nie jestem nikomu potrzebna? Zawracam wszystkim głowy swoją obecnością. 
Podczołgałam się w stronę ściany i oparłam się o nią. 
- Jestem taka naiwna - kontynuowałam. - Taka głupia... Dlaczego musiałam zakochać się akurat w nim? Czego popełniam takie głupie błędy?! - podniosłam głos i rozpłakałam się jak małe dziecko. Z każdą godziną traciłam siły. Nie miałam siły nawet płakać. Po prostu zasnęłam. 
Obudził mnie trzask drzwi. Przeraziło mnie to kto przyszedł. Jęknęłam cicho i podciągnęłam kolana pod brodę. Miałam nadzieję, że otworzy drzwi i mnie stąd wypuści. Usłyszałam huk. Cisza. Zbliżyłam się do drzwi i przyłożyłam do nich ucho. Nie było słychać nic. Totalna cisza. Nie wiedziałam co tam się stało.
- Zayn? - wyszeptałam. - T-to ty?
Nie dostałam odpowiedzi. Westchnęłam i usiadłam pod drzwiami. Nagle rozległo się pukanie. Usłyszałam skrzypiące drzwi. 
- Słyszałam huk i przyszłam spra...
Usłyszałam delikatny głosik, który po chwili zamarł. Wstałam i zapukałam w drzwi. 
- Przepraszam - powiedziałam powoli.
- Kto tam jest?! - krzyknęła kobieta. 
- Normalna, nic nie warta dziewczyna - wyszeptałam. - Czy na łóżku leży wytatuowany Mulat? 
- Na podłodze - mówiła ostrożnie. 
- Mogłaby pani, sięgnąć do kieszeni jego spodni czy kurtki i wziąć stamtąd klucz, a potem otworzyć te drzwi?
- Nic mi nie zrobisz? 
- Przyrzekam. 
Nastała cisza. Wzięłam głęboki wdech. 
- Nie ma - usłyszałam zawiedziony głos.
- Musi gdzieś być - powiedziałam zdenerwowana. Słyszałam jej kroki. 
- Nie ma - powtórzyła. Oparłam głowę o drzwi i zaczęłam płakać. - Przepraszam. 
- To nie pani wina - wyszeptałam i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi. Zostałam sama. Szukałam czegoś ostrego. Na półce leżało opakowanie żyletek. Podeszłam i wzięłam jedną z nich. Przyłożyłam to nadgarstka i...
Powtórzyłam tą czynność kilka razy. Z każdym cięciem płakałam coraz bardziej. Na ręce miałam już około 6 ran. Odłożyłam żyletkę na bok. Popatrzyłam na podłogę. Było na niej pełno krwi. Wzięłam bandaż i obwinęłam nim zakrwawioną rękę. Przepłukałam żyletkę i zabrałam się za drugą rękę. Nagle drzwi od łazienki się otworzyły. Zakryłam rany i odwróciłam się. 
Ujrzałam w nich zaspanego Zayn'a. 
- Oj to ty tu jesteś - powiedział zdziwiony. Miał lekko zachrypnięty głos. Pasował do jego poszarpanych włosów. Wyglądał tak słodko. 
Popatrzył na moje ręce. Podszedł do mnie. Cofnęłam się, ale wpadłam na umywalkę. 
- N-nie dotykaj mnie - wyszeptałam. Położył dłoń na moim policzku. Bałam się. 
- Nie tnij się - pocałował mnie w policzek. Potem przejechał dłonią po moich siniakach i innych ranach, które powstały przez niego. 
- Kto ci to zrobił? 
- Jakbyś nie wiedział - wybąkałam. 
- To ja? - popatrzył mi w oczy. Automatycznie odwróciłam wzrok. - Przepraszam. Byłem pijany. 
- Tak... Tłumacz się. 
- Ale to prawda, Jane! 
Pokiwałam przecząco głową. Złapał mnie mocno za ramię i wmawiał mi, że był pod wpływem alkoholu. Nie wierzyłam mu. Wyciągnął mnie siłą z łazienki i rzucił mnie na łóżko. Zamknął się w pomieszczeniu i spędził tam jakieś 3 godziny, a ja? Siedziałam na łóżku i płakałam. Nie wiedziałam skąd mam tyle łez. Spędziłam połowę dnia na płakaniu. W sumie... nie miałam nic innego do roboty. Kiedy usłyszałam, że Zayn skończył prysznic uspokoiłam się i weszłam pod kołdrę. Zamknęłam oczy. Miałam nadzieję, że da mi spokój, myśląc, że śpię. Faktycznie tak było. Zgasił światło. Położył się obok mnie. Objął mnie ramieniem, a swoimi chłodnymi ustami pocałował mnie w kark, co wywołało dreszcze na moim ciele. 
- Dobranoc - wyszeptał. Poprawił się i nastała nieprzenikniona cisza. Nie mogłam zasnąć. Prawdo podobnie zrobiłam to około 4 nad ranem. 

5 komentarzy i następny ;* 

piątek, 25 października 2013

Rozdział 8

- Jane? - spytał... Josh. Tak, Josh Stewart, brat mojej przyjaciółki. - Co tu sie...
- Puka się, tak?! - wydarł się Zayn. - Pozwoliłem ci wejść?! 
- Co ty miałeś zamiar z nią zrobić? - spytał spokojnie szatyn. 
- To nie twoja sprawa, lalusiu. 
- Chodź - powiedział do mnie Josh. Mulat podszedł do niego wściekły. 
- Ona jest moja - wycedził przez zęby. Brat Kate prychnął i pokiwał twierdząco głową. Wyminął Zayn'a i zmierzał w moją stronę. Podał mi rękę. W tym samym czasie Mulat pchnął go z całej siły, a ten upadł z hukiem na podłogę. Przyłożyłam rękę do ust. Nie wiedziałam jak mam zareagować. Chciałam podczołgać się do niego, ale gdy tylko przesunęłam się o dosłownie centymetr, Zayn zareagował. 
- Siedź, gdzie siedzisz! Ani waż mi się ruszyć!
Posłuchałam go. Bałam się. Nie o siebie, o Josh'a. Mulat kucnął przed nim i z całej siły uderzył go w twarz. Potem powtórzył tą czynność kilka razy. 
- Zostaw go! - krzyknęłam i uroniłam jedną, czy dwie łzy. Zayn spiorunował mnie wzrokiem. Nagle w drzwiach pojawiła się Alice. Popatrzyłam na nią, jednak po chwili przeniosłam wzrok na jej chłopaka. Mulat chwycił go za koszulkę i uderzył nim o ścianę. Dopiero po chwili od niego odszedł. Nawet nie zwrócił uwagę na dziewczynę stojącą w drzwiach i przyglądającą się całej tej sytuacji. Jej twarz była przerażona, po jej policzkach spływały łzy. 
- Już nam nie przeszkodzi - wycedził Zayn i podszedł do mnie. Zerknęłam na Alice. Podeszła do Josh'a. Przejechała dłonią po jego policzku. Nie dawał oznak życia. Widać tylko było delikatne ruchy jego klatki piersiowej. Dziewczyna zaczęła szlochać. Malik gwałtownie się odwrócił, gdy tylko ją usłyszał. Zaczął się na nią wydzierać żeby wyszła, że to nie jest jakieś spotkanie. Kazał jej wziąć swojego chłopaka i wyjść. 
- Ty mu to zrobiłeś, więc ty go stąd wynieś! Najlepiej odwieź go do szpitala - odpowiedziała mu na to wszystko. Nie wiedziała nawet jak bardzo ryzykuje. Zayn zacisnął dłoń w pięść. Chwycił Josh'a za koszulkę i wyciągnął go na korytarz, po czym wypchnął Alice i zamknął drzwi na klucz. Popatrzył się na mnie i podszedł. 
- Teraz jesteś moja - wyszeptał przygryzając dolną wargę. Rzucił się na mnie jak jakieś dzikie zwierzę i zaczął mnie całować. Podniósł mnie i położył na łóżku, nie przerywając czynności. Rozpiął moją koszulę. Całował mnie po brzuchu i zjeżdżał niżej. Nie wiedziałam czy mogę się ruszyć, czy nic mi nie zrobi. Nie miałam pewności. Próbowałam się wygramolić spod niego, ale gdy tylko drgnęłam... 
- Wybierasz się gdzieś? - spytał. 
- Ja... No... - próbowałam znaleźć odpowiednie słowa. Nad sobą ujrzałam jego twarz. 
- Nigdzie nie pójdziesz - mruknął i zaczął mnie namiętnie całować. Zaczęłam się wiercić. Położył dłonie na moich ramionach i mocno je ścisnął. Próbowałam mu się wyrwać. 
- Przestań! - krzyknął. - Nie umiesz siedzieć spokojnie?! Przecież nic ci nie robię! 
Nie odpowiedziałam. 
- Zadałem ci pytanie!
- Boli - wyszeptałam. 
- Co niby?! Przecież tylko cię trzymam żebyś się nie wyrwała! Nie puszczę cię! 
Zacisnął jeszcze bardziej dłonie.
- Zayn... Zostaw mnie - mówiłam cicho. Bałam się. Nad każdym słowem myślałam ze sto razy! Nie chciałam niczego źle powiedzieć. 
- Zrozum, że jesteś moja i nikt nie jest w stanie cię uratować. 
Zdjął jednym ruchem z mnie spodnie. Zacisnęłam zęby w oczekiwaniu co zrobi dalej. Szukał zapięcia mojego stanika. 
- Nie - powiedziałam głośniej niż przedtem, gdy tylko chciał go rozpiąć. 
- Co, nie? - spytał zdziwiony. - Nie zabronisz mi. 
- Ale... Ja nie chcę, zrozum. 
- Sądzisz, że interesuje mnie to, co ty chcesz?! - pokiwałam przecząco głową. - No właśnie! Więc, zamknij już ten ryj i się nie ruszaj!
Nie chciałam na to pozwolić. Strach zmusił mnie do jakiejkolwiek reakcji. Podparłam się na łokciach i zderzyłam się czołem z Malik'iem. 
- Mam dość! - wrzasnął i zrzucił mnie z łóżka. Nigdy go takiego nie widziałam. Był strasznie zły. - Wstawaj! 
Zrobiłam to co mówił. Chwycił mnie za podbródek. 
- Ze mną się nie pogrywa. 
Przyparł mnie do drzwi, które stały obok łóżka. Zaczął mnie bić. Najpierw uderzył mnie w twarz, potem w brzuch. Krzyczałam żeby przestał, ale na nic. Jego ciosy były bardzo bolesne. Po najsilniejszym upadłam na ziemię. Zaczął mnie kopać. Nie miał litości. Krzyczał, że jestem suką, dziwką itd. Płakałam z bólu. Nie wiedziałam co mogę zrobić. Byłam taka bezradna. Nagle Zayn wepchnął mnie do jakiegoś pomieszczenia i zamknął drzwi. 
- Posiedzisz tam sobie chwilę! - krzyknął. Słyszałam trzask drzwi. Wyszedł z mieszkania. Siedziałam na zimnych płytkach i płakałam.
Znajdowałam się w takiej pozycji przez jakieś dwie godziny. Ból dalej nie ustawał, ale chciałam być silna. Pomału wstałam. Byłam w łazience. Szukałam lusterka. Kiedy je znalazłam podeszłam do niego i przejrzałam się. Byłam cała posiniaczona. Na całym ciele miałam rany, z niektórych jeszcze lała się krew. Wyglądałam strasznie. Szukałam apteczki. Znalazłam ją i zrobiłam sobie opatrunki. Było ich dosyć dużo. Kiedy już skończyłam, usiadłam na wannie i czekałam na kogokolwiek. 

czwartek, 24 października 2013

Rozdział 7

Otworzyłam oczy. Byłam w... lesie. Nie wiedziałam o co chodzi i co się dzieje.
- Widzę, że wstała moja księżniczka - usłyszałam za sobą. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Zayn'a. Po całym ciele przeszły mnie ciarki. Mulat zaczął do mnie podchodzić, a kiedy był przy mnie kucnął i pocałował mnie w czoło.
- No, piękna. Skoro już wstałaś to możemy jechać dalej - wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu, po czym zatrzasnął drzwi. Usiadł obok i ruszyliśmy w drogę.
- Gdzie jesteśmy? - spytałam ochrypłym głosem.
- We Francji, maleńka.
- Słucham?! - krzyknęłam.
- Spokojnie - puścił mi oczko. - Przed nami jeszcze daleka droga.
Opadłam bezradnie na fotel. Ścisnęłam powieki, a z moich oczu wypłynęła łza. Po chwili Zayn powiadomił mnie, że dzwonił do mnie Liam. Sięgnęłam do kieszeni, w której miałam telefon. Jednak go tam nie znalazłam.
- Gdzie... - pokazał mój telefon i uśmiechnął się cwaniacko. Sięgnęłam po niego, ale on zabrał mi go sprzed nosa.
- Nie tak prędko. Nie dostaniesz go.
- Zayn... - mruknęłam cicho. Pokiwał palcem. - Nie cierpię cię - szepnęłam.
- Słyszałem - wycedził przez zęby. Przewróciłam oczami. Nie miałam zamiaru go przepraszać. Taka była prawda. Widziałam jak spiorunował mnie wzrokiem, mimo że patrzyłam na drogę. Jechaliśmy w ciszy.
Minęło jakieś 3h. Patrzyłam na znaki z nazwami miast, które mijaliśmy.
-  Minęliśmy kolejną granicę - powiedział jakby do siebie. - Jesteśmy we Włoszech.
Westchnęłam głośno.
- Odwieź mnie do domu. Proszę - wyszeptałam.
- Nigdy - powiedział i przyspieszył. Nie miałam na co liczyć. Wiedziałam, że już na zawsze zostanę z Zayn'em. Czekały na mnie same najgorsze rzeczy. Z nim nie mogłam być szczęśliwa. Wyobrażałam sobie nasze wspólne życie. Prawdopodobnie byłabym cała posiniaczona. Miałabym wszędzie rany po uderzeniach. Nasze dzieci. Tak bardzo byłoby mi przykro. On nie ma litości. Te dzieci nie mogłyby mieć gorszego życia niż z ojcem - Zayn'em!
Podczas tych rozmyślań ponownie zasnęłam. Ktoś mną delikatnie potrząsał.
- Wstawaj. Nudzi mi się - mruknął Mulat.
Otworzyłam oczy. Nie mogłam uwierzyć w to, gdzie się znajduję. Leżałam na pięknym, dużym łóżku. Pokój był urządzony w większości na biało, ale były wtrącenia koloru granatowego. Po lewej stronie było duże okno, przysłonięte białą zasłoną. Pokój był piękny.
- Dzień dobry - mruknął Zayn. - A raczej dobry wieczór.
Zerwałam się. Usiadłam na łóżku. 
- Gdzie... 
- W Wenecji, Maleńka - szepnął całując mnie w szyję. - Śliczna jesteś - musnął po raz kolejny moją szyję. - Cudowna - mruknął i zaczął całować mnie po dekolcie. 
- Zayn...
- Tak? - powiedział nie przerywając czynności. 
- Zostaw mnie - wyszeptałam. Pokiwał przecząco głową. Pchnął mnie lekko na łóżko. Znów leżałam, a on był nade mną. Ciągle całował mnie po dekolcie. Nagle rozpiął moją koszulkę. Muskał ustami moje ciało. Byłam rozdarta. Bałam się, ale podobało mi się to. Jane! Pamiętasz co on Ci zrobił?! Pomyślałam. Wtedy przed oczami pojawiła się sytuacja sprzed kilku lat. Próbowałam go odepchnąć, ale na nic. Zaczęłam się wiercić. Mulat kazał mi się uspokoić, bo inaczej zrobi mi krzywdę. Leżałam spokojnie. Zdążył już ściągnąć mi spodnie. Nie wiedziałam co będzie dalej. Liam nie wie gdzie jestem, Kate też. Nikt nie wie. Ścisnęłam powieki. Z mojego oka wypłynęła pojedyncza łza. Nie umiałam się obronić, byłam bezradna. Nagle zobaczyłam przed sobą Zayn'a. Złożył na moich ustach pocałunek. Niestety był coraz bardziej zachłanny, było mu ciągle mało. Zaproponował mi żebym się z nim przespała, ale gdy tylko zaprzeczyłam usiłował mnie zmusić. Byłam na siebie wściekła. Zdobyłam w sobie siły i kopnęłam go w brzuch. Zaraz po tym bardzo tego żałowałam. Naciągnęłam na siebie moje spodnie i zapięłam koszulę. Szybkim ruchem wyśliznęłam się spod jego ciała. Stanęłam na ziemi i podeszłam w stronę drzwi. Złapałam za klamkę, ale było za późno. Zayn szarpnął mną i przycisnął do ściany. 
- Dlaczego to zrobiłaś?! - warknął. - Masz przerąbane, Maleńka. 
Pchnął mnie na podłogę. Zamachnął się, kiedy nagle otworzyły się drzwi.
Dziękuję, pomyślałam. Zayn odwrócił się gwałtownie, a ja wyjrzałam zza jego ramienia, żeby zobaczyć kto był moim "wybawicielem". Kiedy ujrzałam chłopaka, otworzyłam szeroko oczy. Byłam zaskoczona jego obecnością tutaj. 

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 6

Kate mocno mnie przytuliła. Poszłyśmy do mojego pokoju i zaczęłyśmy rozmawiać. Nie byłam pewna czy powinnam jej mówić o Lou. W końcu była moją przyjaciółką. Powinna wiedzieć. Wzięłam głęboki oddech.
- Wiesz co?
- Słucham?
- Pamiętasz Louis'a? 
- To on był wtedy z Harry'm? - podskoczyła, a ja przewróciłam oczami.
- Tak.
- Podoba ci się! - pisnęła. Wzięłam głęboki oddech. - Wiedziałam, że coś z tego będzie! - wyprzedziła mnie. 
- Tyle, że on... Ma dziewczynę - usiadłam na łóżku. 
- O.
- Tyle? Nie pocieszysz mnie? 
- Będzie dobrze - pogłaskała mnie po ramieniu. - Na pewno jesteś od niej lepsza - pokiwałam przecząco głową, a ona mnie przytuliła. - Wszystko się ułoży. Zobaczysz.
Zadzwonił jej telefon. 
- Przepraszam. Muszę odebrać. 
Zerknęłam na jej telefon i zobaczyłam to:
- Dobrze - szepnęłam, a ona posłała mi ciepły uśmiech i oddaliła się ode mnie. Usiadłam po turecku i czekałam cierpliwie na moją przyjaciółkę. Wróciła po około 30 minutach. 
- Muszę iść! - krzyknęła, wzięła torebkę i wybiegła z pokoju. Westchnęłam głośno. Nie wiedziałam co mogę robić. Położyłam się na łóżku i skuliłam się i zasnęłam. Obudziło mnie ciche pukanie do drzwi. Przeciągnęłam się i wybełkotałam "proszę". Do pokoju wszedł Liam. Zachichotał i pokazał na swoje włosy. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Usiadł obok mnie i powiedział:
- Nie obraź się, ale wyglądasz jak czarownica - zaśmiał się.
- Haha. Bardzo śmieszne.
Powędrowałam do łazienki i przeczesałam włosy. Wróciłam do mojego przyjaciela, który przeglądał moje rzeczy. 
- Liam - wyszeptałam. Odwrócił się i uśmiechnął się do mnie. 
- Co tam? - podszedł do mnie, a ja go mocno przytuliłam, on objął mnie w talii.
- Dziękuję - szepnęłam do jego ucha. 
- Za co? 
- Za to, że jesteś - pocałował mnie w czoło. 
- Zawsze będę - uśmiechnął się delikatnie. Odwzajemniłam uśmiech. - Chodźmy na spacer. 
- Dobrze. 
Wzięłam moją komórkę i wyszliśmy. Spacerowaliśmy po ulicach Londynu śmiejąc się i rozmawiając. Kiedy tak chodziliśmy Liam zauważył Danielle. Rzucił, że zaraz wraca i pobiegł do niej. Uśmiechnęłam się do niej i jej pomachałam, a ona zrobiła to samo. Szukałam wzrokiem jakiejś ławki żeby usiąść. Mój przyjaciel nie wróciłby szybko. Szukając jej natknęłam się na coś innego. Dokładnie na kogoś. Na Zayn'a. 
Wystraszyłam się i odwróciłam się do niego tyłem żeby mnie nie zauważył. Nie rozumiałam jednej rzeczy. Miał więcej tatuaży niż zwykle. Do tego te kolczyki. Odwróciłam się żeby jeszcze raz na niego zerknąć. Jednak na moje nieszczęście patrzył w moją stronę. Uśmiechnął się cwaniacko i zaczął iść w moją stronę. Mój oddech przyspieszył. Nie wiedziałam czy biec do Liam'a czy zostać i go ignorować. Postawiłam na to pierwsze, ale niestety Mulat był już przy mnie. Poczułam jego dłonie na moich ramionach. Odwrócił mnie w swoją stronę. 
- Cześć, Piękna. Jak podoba ci się mój nowy image? 
- Jest... 
- Jaki? - powiedział surowo. 
- Jest fajny - kiwnęłam głową. Uśmiechnął się i mnie przytulił. - Nie rozumiem cię. Raz chcesz mnie pobić, a kiedy indziej okazujesz mi jakieś uczucia - wyszeptałam. Później oczywiście tego żałowałam. 
- Tak jakoś - ścisnął moją rękę. - Pewnie dlatego, że jesteś bardzo pociągająca - rozejrzał się dookoła i zatrzymał wzrok na Liam'ie. - Jesteś z nim - powiedział zamyślony. - Spróbuj pisnąć słówko, a będzie po tobie - zagroził mi. Nie wiedziałam o co chodzi. Obrócił się i jeszcze raz spojrzał na Liam'a. - Idziemy - pociągnął mnie. Stałam i nie ruszałam się z miejsca. - Powiedziałem coś.
- Nigdzie...
- Właśnie, że pójdziesz - stanął przede mną i pociągnął mnie z całej siły. Miałam wrażenie, że wyrwał mi rękę. Podążyłam za nim. Szedł tak szybko, że nie mogłam nadążyć. Odwróciłam się. Liam całował się z Danielle. Opuściłam wzrok. 
- Fuck - mruknął pod nosem i złączył nasze dłonie. W jednej chwili zrobił się strasznie delikatny. 
- Cześć, stary! - usłyszałam zza niego. Wyjrzałam zza jego pleców i sprawdziłam kto to. - Hej, Jane - uśmiechną się do mnie blondyn. Wymusiłam uśmiech. - Gdzie idziecie?
- Na spacer - mruknął. Blondyn spojrzał na nasze dłonie. 
- Jasne. Nie zatrzymuje was. Trzymaj się - poklepał go po ramieniu i odszedł. Zayn zaczął biec i ciągnął mnie za sobą. Otworzył drzwi do samochodu i mnie do niego wepchnął. On usiadł po drugiej stronie. Włożył kluczyki do stacyjki, przekręcił je i wcisnął gaz. 
- Zapnij pas, nie chcę dostać mandatu - popatrzył na mnie tak jakby chciał mnie zabić. Posłusznie zrobiłam to co kazał. Zerknęłam na licznik. Jechaliśmy 120 km/h. 
- Zwolnij - szepnęłam. Skarcił mnie wzrokiem. - Gdzie jedziemy? 
- Niespodzianka - przyspieszył. 
- Błagam zwolnij - prosiłam go, a on uderzył mnie z całej siły w nogę. Zawyłam z bólu. Gwałtownie się zatrzymał. 
- Zamknij się, bo będzie z tobą jeszcze gorzej - krzyknął. Opuściłam głowę. - Popatrz na mnie - powiedział łagodniejszym tonem. - Popatrz na mnie! - podniósł głos. 
- Co?! - krzyknęłam i popatrzyłam na niego. Po moim policzku spływały łzy. 
- Jesteś moja, rozumiesz? Nikt nie ma prawa mi cię zabrać.
- Nie kocham cię. 
- To już jest twój problem - przycisnął gaz i ruszyliśmy z niesamowitą prędkością. 
- Nie wrócę już do domu, prawda? - szepnęłam i starłam łzę. 
- Zobaczymy - przyłożyłam głowę do szyby i patrzyłam na to co dzieje się za oknem. 
Ciekawa byłam gdzie tym razem mnie wywiezie.

tak czy nie?

Chciałam kontynuować bloga, ale nie wiem czy Wy tego chcecie i czy ktoś wgl go czyta :/ jeżeli będzie na dole 5 komentarzy na tak to napisze 6 rozdział :)

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Zawieszam! :/

Słuchajcie ... Bardzo Was przepraszam, ale nie jestem w stanie prowadzić dwóch blogów, więc tego zawieszam. Jeżeli ktoś polubił to opowiadanie bądź ogólnie moje opowiadania może zajrzeć na tego bloga: http://andlivewhilewereyoung.blogspot.com/ jest to mój stary blog i na nim umieszczam różne imagines. Jeszcze raz bardzo Was przepraszam. Może kiedyś jeszcze coś napiszę tutaj, ale wątpię. Dziękuję wszystkim za czytanie <33 jesteście na prawdę kochane. Żegnam Was. Pa Pa :*

Na pożegnanie kilka cytatów chłopaków <33

To, że masz wady nie oznacza, że nie są one piękne ~ Zayn
Życie nie jest jak mp3, gdzie można zagrać co chcesz, lecz życie jest jak radio, gdzie trzeba się cieszyć, tym co właśnie jest odtwarzane ~ Zayn
Schowaj swoje lęki, zetrzyj swoje łzy, opuść swoje najmroczniejsze lata. Uśmiech. Broda w górę. I odejdź ~ Harry
Najlepsza rzeczą w byciu w zespole, jest taka, że masz ciągle przy sobie 5 kumpli ~ Liam
Czuję się świetnie, kiedy nasze fanki mają chłopaków i ich całują, ale proszę nie przede mną. Wtedy umieram ~ Harry
Nigdy nie pomyślałbym, że będę w zespole ~ Niall
Kiedy znika zaufanie, kończy się związek ~ Harry
Kocham absolutnie wszystkich naszych fanów. Chciałbym iść z nimi na randkę ~ Louis 
Bycie singlem nie oznacza że ktoś jest słaby, to znaczy że jesteś wystarczająco silny by czekać na to na co zasługujesz ~ Niall
Lubimy fanki które chcą prawdziwie z nami porozmawiać a nie tylko krzyczeć w nasze twarze ~ One Direction

:) 
<33

Dziękuję, Pa ;**
 
 
 
 
 
 
 
 

środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 5

Obudziłam się gdzieś w nocy. Przetarłam oczy żeby się rozejrzeć. Byłam sama. Nagle spostrzegłam na korytarzu Kate z jakimś chłopakiem, obok niej stał Liam z Danielle. Przytłoczyło mnie to. Dziwnie się czułam widząc wszystkich takich szczęśliwych i uśmiechniętych. Tylko ja jedyna byłam sama. Moi przyjaciele spostrzegli, że się obudziłam i weszli zostawiając swoich towarzyszy. Uśmiechnęłam się do nich delikatnie.
- Jak się czujesz? - spytał Liam.
- Dobrze - odpowiedziałam. Chciałam z nim pogadać sam na sam. O Louis'ie. Kate podeszła do mnie i mnie przytuliła.
- Cieszę się, że niedługo wrócisz do domu - szepnęła.
- Niedługo, czyli kiedy? - spytałam zdziwiona. Nic o tym nie wiedziałam.
- Jutro - odpowiedzieli równo.
- Na prawdę?
- Tak - uśmiechnął się Liam. W okno zastukał "kolega" Kate i pokazał jej gest żeby do niego przyszła. Dziewczyna od razu do niego pobiegła, zostawiając nas samych. Mogłam teraz powiedzieć Liam'owi co czuję.
- Jakaś taka smutna jesteś - stwierdził po chwili.
- Powiedz mi... - zaczęłam. - Louis ma dziewczynę?
- Tak, a co?
- Nie tak pytam.
- Ej. Wszystko dobrze?
- Tak, tak - powstrzymywałam się od łez.
- Dlaczego płaczesz? - zauważyłam, że jednak mi się nie udało. Chłopak usiadł koło mnie i mnie przytulił. Nie potrafiłam się powstrzymać. Dlaczego ja płaczę? Tego nie rozumiałam. Możliwe, że myślałam, że mam u niego szanse. Czyżbym czuła cokolwiek do Lou? Przecież nie mogłam zakochać się w kimś kogo znałam zaledwie kilka dni. Ale dawno już nie czułam czegoś takiego do kogokolwiek. Wtuliłam się mocniej w Liam'a. Co chwila gładził moją głowę.
- Dlaczego płaczesz? - chłopak ponowił pytanie.
- Ja... ja chyba - jąkałam się. - Chyba coś do niego czuję - wybąkałam przez łzy. Wiedziałam, że on mu tego nie powie. Ufałam mu.
- Wszystko będzie dobrze.
Płakałam jeszcze przez chwilę w ramionach przyjaciela, ale potem musiał już iść. Nie każdy ma szczęście znaleźć kogoś, kto go nigdy nie zawiedzie, nie okłamie i zawsze wysłucha, pomoże, dotrzyma tajemnicy. Kto będzie mu wierny. Taki był Liam. Oczywiście miał kilka wad jak każdy człowiek, ale nikt nie brał ich pod uwagę. Danielle była szczęściarą, że miała takiego chłopaka. Ja można powiedzieć, że też, bo był moim przyjacielem. Jest jedynym szczęściem jakie mnie w życiu spotkało. 
Usłyszałam otwierające się drzwi. Leżałam do nich tyłem, więc nie wiedziałam kto to był. Odwróciłam się na drugi bok i ujrzałam Zayn'a. Mój strach był nie do opisania. Podszedł do mnie po cichu i kucnął przy łóżku. Był dzień, więc wiedział, że nie śpię. Pocałował mnie w czoło. 
- Liam powiedział żebym cię odwiózł do domu. 
Nie wierzyłam mu. Na pewno kłamał. On by mi tego nie zrobił. Oznajmiłam mu, że nigdzie z nim nie jadę, za to on mnie błagał, przepraszał, obiecywał poprawę, ale na nic. Nie był w stanie mnie przekonać żebym mu uwierzyła. Powtórzyłam jeszcze raz, że się nie zgadzam. Wstał i oznajmił mi, że ma mnie już dość. Zaczął mi grozić, po czym wyszedł. Uznawałam go za swojego wroga. Był, jest i na pewno zawsze nim będzie. 
Kilka godzin po wizycie Zayn'a przyszedł Louis. Powiedział to samo co Mulat na początku, że Liam go tu przysłał. Spytałam go czy nie kłamie. Odpowiedział, że nie. Jemu chyba mogłam wierzyć, ale wolałabym jednak żeby sam mój przyjaciel po mnie przyjechał. Lou obiecał, że przekaże mu tą wiadomość i wyszedł. 
Wybiła godzina 16. Przyszedł Liam. No nareszcie, pomyślałam.
- Słyszałem, że przyjazd Lou cię nie ucieszył - zaśmiał się.
- Nie wiedziałam czy nic nie planuje. Nie był pierwszą osobą, która chciała mnie wybrać.
- Kto jeszcze był?!
- Z-Zayn - wybełkotałam załamanym lekko głosem. Liam głośno westchnął.
- Idziesz czy zostajesz? - wyskoczyłam szybko z łóżka i zaczęłam się zbierać. Po załatwieniu wszystkiego, ruszyliśmy w drogę. W domu zastałam babcię i Kate. Na mój widok dziewczyna uśmiechnęła  

poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 4

Poszłam do kuchni. Wzięłam banana i usiadłam na krześle. Obrałam go i zaczęłam jeść. Zjadłam połowę i zauważyłam, że kogoś brakuje. Mojej babci. Nie było jej w domu. Pewnie poszła do koleżanki czy coś, pomyślałam. Ugryzłam banana. Podłoga na górze zaskrzypiała. Osłupiałam. Zaczęłam coraz szybciej jeść. Znowu ten sam dźwięk. Wstałam, wzięłam do moich trzęsących się rąk wałek do ciasta i poszłam do mojego pokoju, skąd dobiegały odgłosy. Ręce mi się strasznie spociły. Stanęłam przed drzwiami. Weszłam do pokoju, zaświeciłam światło, podniosłam wałek do góry i stanęłam. Przywitał mnie śmiech. Znalazłam osobę która mnie tak wystraszyła.
- Czy ty chcesz żebym dostała zawału? - spytałam... Liam'a.
- Nie. Kiedy wróciłaś? - odpowiedział. - Czekałem na ciebie.
- Przed chwilą.
- Aha - podszedł do mnie i mnie przutulił po czym pociągnął za sobą. Położyliśmy się na łóżku. Mój przyjaciel złożył na moich ustach pocałunek.
- Tak długo na to czekałem - szepnął mi na ucho. Szybko wstałam, nie wiedziałam co się dzieje. Zbiegłam na dół, ubrałam kurtkę i wybiegłam z domu.
- Jane! Przepraszam! - wołał Liam. - Wracaj!
Biegłam przed siebie. Nagle na kogoś wpadłam. Był to Louis. Przytulił mnie z całej siły. Uśmiechnęłam się. Objął dłońmi moją twarz i mnie pocałował. Odwzajemniłam pocałunek. Wtuliłam się w niego.
- Kocham cię, Jane - powiedział.
- Jane!
Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego w moją stronę Zayn'a.
- O nie - szepnęłam. Był już przy mnie i jako kolejny mnie pocałował.
- Kocham cię, Misiu - powiedział. - Przepraszam za to co ci zrobiłem.
- To chyba jakiś żart! - krzyknęłam. Przybiegł Liam i popchnął Zayn'a.
- Ona jest moja! - oznajmił mój przyjaciel.
- Nie, bo moja! - zaczęli się kłócić. Po chwili dołączył do nich Lou. Moją rękę ktoś chwycił i pociągnął mnie za sobą.
- Chodzisz z Lou? - spytał... Chłopak.
- Nie - odpowiedziałam.
- Zayn'em?
- Nie.
- Liam'em?
- Nie.
- Ze mną?
- Nie.
- Tak.
- Jakie tak?! Nie!
- Uwierz mi jestem chłopakiem twoich marzeń. Kochasz mnie.
- No chyba nie! Nawet cię nie znam!
- Oj znasz, znasz - pocałował mnie.
- Za dużo pocałunków jak na jeden dzień.
- Kocham cię.
- Kim jesteś?!
- Harry.
- Poważnie?
- Nie okłamałbym cię.
- Niech ci będzie.
- Chodź ze mną - zaczął iść, więc zrobiłam to samo. Doszliśmy do jakiegoś.
- Sądziłam, że czujesz coś do Kate.
- Nie. Dlaczego tak myślałaś?
- Bo z nią dzisiaj poszedłeś.
- Zdawało ci się.
- Nie. Przecież wy...
- Nie zaprzątaj tym swojej małej główki - skarciłam go wzrokiem. Spostrzegłam nagle moją mamę. Zdziwiłam się. Nie rozumiałam skąd ona się tutaj wzięła.
- Jane, kochanie - odezwała się. - Nie popełniaj tego błędu - chwyciła moją dłoń. - Trzymaj się od niego zdala. Zrobi ci krzywdę. Kocham cię - zniknęła.
- Mamo, wracaj! O co chodzi?! - krzyczałam.
- Jane... Jane... - usłyszałam Liam'a.
- Jane... Obudź się - rozpoznałam Kate. Zobaczyłam białe światło. Cały obraz zniknął. Otworzyłam oczy. Ujrzałam moich przyjaciół nade mną. Pomieszczenie było białe, jak w szpitalu.
- Gdzie ja jestem? - spytałam cichym, zachrypniętym głosem.
- Potknęłaś się jak wchodziłaś do domu i straciłaś przytomność. Na szczęście Louis to widział i zadzwonił po pogotowie - odpowiedział Liam. Odetchnęłam. To był tylko sen. - Połóż się i śpij. Musisz dużo odpoczywać - pocałował mnie w czoło.
- Wystarczająco się już wyspałam - uśmiechnęłam się.
- Dobrze, ale odpoczywaj i dbaj o siebie.
- Obiecuję - na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Ja już pójdę nie będę ci przeszkadzać - szepnęła Kate.
- Pa pa - rzuciłam. Odpowiedziała mi tym samym i wyszła.
- Ja też już będę się zbierać - powiedział Liam.
- Już? Tak szybko? - spytałam. Zaśmiał się
- Tak, kochanie - pocałował mnie ponownie w czoło. Poczułam jak się rumienię. Zachichotał. - Do zobaczenia - odwrócił się i chciał już iść, ale złapałam go za dłoń. - Tak? - spytał odwracając się.
- Co z Louis'em? - zapytałam zachrypnięta.
- Siedzi na korytarzu i czeka na wieści ode mnie - uśmiechnął się.
- Aha - odpowiedziałam cicho.
- Rozumiem - zaśmiał się cichutko. - Zaraz go przyprowadzę.
- Nie musisz - rzuciłam jeszcze ciszej. Bardzo chciałam żeby to zrobił, ale nie miałam odwagi tego przyznać.
- Oj muszę, muszę. Do zobaczenia - posłał mi po raz kolejny uśmiech i odszedł. Odprowadziłam go wzrokiem. Kiedy Louis go zobaczył wstał. Zaczęli rozmawiać. Obserwowałam ich. Po chwili obydwaj obrócili głowy i popatrzyli na mnie. Lou się uśmiechnął i kiwną głową w stronę Liam'a. Pożegnali się i Brunet przyszedł do mnie.
- Słyszałem, że się o mnie pytałaś? - "przywitał" mnie.
- Ahh.. Liam, ta papla - uśmiechnęłam się, a on wybuchł śmiechem.
- Tak, żebyś wiedziała - usiadł koło mnie. - Jak się czujesz?
- Dobrze, ale chciałabym już być w domu - chłopak ponownie zaczął się śmiać.
- Tak szybko to oni cię nie wypuszczą, przykro mi.
- Niestety.
- Chcesz żebym z tobą został?
- Emmm... No... Możesz zostać - uśmiechnął się do mnie szeroko.
- To zostaję - pogładził mnie ręką po głowie i rozsiadł się wygodnie na krześle. Popatrzył się na mnie i szepnął żebym poszła spać, ale ja pokiwałam przecząco głową. Westchnął głęboko i powiedział, że jestem uparta. Cieszyłam się jego obecnością. Co chwila na niego zerkałam, a on patrzył się na ścianę. Rzucił, że musi zadzwonić i wyszedł, a gdy skończył wrócił. Spytałam z kim rozmawiał, a on z uśmiechem odpowiedział, że ze swoją dziewczyną za którą bardzo tęskni. Coś jakby we mnie pękło. Louis miał dziewczynę, a ja miałam cichą nadzieję, że mam u niego jakie kolwiek szanse. Westchnęłam cicho, uśmiechnęłam się i odwróciłam na drugi bok. Próbowałam zasnąć. Nie udawało mi się to, ponieważ co chwila z moich oczu leciały pojedyncze łzy. Po kilku próbach w końcu usnęłam. Tym razem nie chciałam się już obudzić.

piątek, 10 maja 2013

Rozdział 3

Zayn nie dawał za wygraną. Podobało mu się to, w zasadzie mi też. Ktoś wpadł do pokoju. Nie przejęliśmy się tym. Po chwili poczułam, że Zayn'a już nade mną nie ma. Otworzyłam oczy.
- Co ty robisz?! - krzyknął... Liam do Mulata. 
- Całuję ją - odpowiedział mu dumnie. 
- Kto ci na to pozwolił?! 
- Ona - pokazał na mnie palcem. Liam wytrzeszczył oczy. Odwróciłam wzrok. 
- Żartujesz sobie? 
- Nie - uśmiechnął się cwaniacko. 
- Jane? 
- Tak jakoś wyszło - próbowałam się wytłumaczyć. 
- Przecież on... Jesteś nienormalna! - krzyknął Liam. 
- Dlaczego?
- Czy ty zapomniałaś, co on ci zrobił?!
- Nie...
- Więc radzę ci uważać. To się źle skończy.
- Dobrze.
- Jesteś na prawdę naiwna!
- Mam cię przeprosić czy jak?
- Mnie nie masz, za co, ale dam ci jedną radę. Pomyśl zanim coś zrobisz - wyszedł. Usiadłam po turecku. Czekałam aż wróci, zawsze to robił. Nigdy nie był na mnie zły. Drzwi się otworzyły. Wszedł Zayn. Westchnęłam i schyliłam głowę.
- Mała, co jest? - spytał siadając obok mnie i unosząc mój podbródek.
- Nic - odpowiedziałam szeptem.
- To dobrze - przybliżył się do mnie i chciał mnie pocałować, ale odwróciłam głowę. - Ej!
- Nie mam ochoty na całowanie.
- Nie przesadzaj!
-Nie przesadzam. Nie chcę tego - wstał.
- Nie to nie! Ale nie licz na mnie jak będziesz coś chciała!
- Od ciebie, nigdy - burknęłam pod nosem.
- Co ty powiedziałaś?! - wystraszyłam się. Nie powinnam tego mówić.
- Nic, nic - szepnęłam cicho.
- Słyszałem! - podszedł do mnie.
- Może się przesłyszałeś?
- Twierdzisz, że jestem głuchy?!
- Nie, nic takiego nie powiedziałam.
- Ale na to wychodzi. To chciałaś mi powiedzieć!
- Nie.
- Wiesz, że ze mną się nie zadziera?! - kiwnęłam głową. - I tak masz przewalone! - mówiąc to wyszedł. Odetchnęłam z ulgą. Bałam się, że mnie uderzy czy coś. Liam miał racje - jestem naiwna. Zadzwoniłam do Kate. Dziewczyna zaraz do mnie przyszła. Opowiedziałam jej wszystko i spytałam o jakąkolwiek radę. Kate załamała ręce, ale po chwili powiedziała żebym się z nim nie spotykała i go unikała. Miała racje. I tak jakbym z nim chodziła to ten związek by się nie udał. Porozmawiałyśmy przez chwilę i stwierdziłyśmy, że pójdziemy na świeże powietrze. Udałyśmy się na lody. Po drodze oczywiście Kate podrywała chłopaków. Nie które, jej "flirty" na prawdę mnie bawiły. Na miejscu zamówiłyśmy lody waniliowe. Usiadłyśmy przy stoliku i zaczęłyśmy rozmawiać. Kate mówiła, że musi sobie znaleźć chłopaka. Nie powiem, byłabym z tego bardzo zadowolona. Zaczęła gadać o tym, jaki by do niej pasował itp. Nie chciało mi się tego słuchać, więc zaczęłam obserwować ludzi, co chwila jej potakując. Moją uwagę przykuł pewien loczek. Wydawał mi się znajomy. Po chwili dołączył do niego także znajomy mi chłopak. Przyglądałam się im i przysłuchiwałam się ich rozmowie. Ten drugi dźgnął loczka, a on krzyknął: - Louis!, stwierdziłam, że tak ma na imię.
- Słucham, Harry? - odpowiedział Louis. Loczek skarcił go wzrokiem, a ten go przytulił. Uśmiechnęłam się.
- Ty mnie nie słuchasz!!! - krzyknęła Kate. Popatrzyłam na nią.
- Sorki - powiedziałam do niej i patrzyłam znowu na chłopaków.
- Uuuuuuu - zaśmiała się Kate. - Nareszcie ktoś ci się podoba.
- Kto tak powiedział?
- To który? Pewnie ten loczek - poruszyła brwiami.
- Nie, ten drugi.
- Czyli jednak - uśmiechnęła się. Przewróciłam oczami i znów zaczęłam patrzeć na tych dwóch. Zauważyłam, że oni też się na mnie patrzą i szeroko się uśmiechają. Zaczęli do mnie machać. Odwróciłam głowę i się zaczerwieniłam. Podeszli do nas.
- Cześć, Jane - powiedział Louis. - Jak tam? - zdziwiłam się. Skąd on znał moje imię?! Patrzyłam na niego zdziwiona. - Wszystko ok? Żyjesz?
- Tak. Skąd wiesz jak mam na imię? - spytałam go.
- Liam nam powiedział - uśmiechnął się. - Nie zdążyliśmy się poznać, bo Zayn ...
- Rozumiem - westchnęłam.
- Louis - przedstawił się.
- Ja jestem Harry - powiedział loczek i puścił do mnie oczko.
- Miło poznać - wtrąciła moja przyjaciółka. - Ja jestem Kate - zaczęli się śmiać. - No co?
- Nic, nic - odpowiedział roześmiany Louis. Zadzwonił telefon Harry'ego. Powiedział, że zaraz wróci i poszedł. Kate oznajmiła, że musi iść do toalety i wyszła. Zostaliśmy sami. Wyciągnęłam komórkę i zaczęłam się na niej bawić.
- Co robisz? - spytał brunet.
- A tak sobie gram - skłamałam.
- W co? - chłopak momentalnie znalazł się obok mnie. Zablokowałam ekran. - Ej! Chciałem zobaczyć, w co grasz!
- Ymmm... skułam się - wymamrotałam.
- To może ja spróbuję!
- Nie, bo mi się bateria rozładuję.
- Szkoda - wrócił na swoje miejsce i nastała cisza. Co chwila mu się przyglądałam. Kiedy to zauważał uśmiechał się, a ja szybko odwracałam wzrok. Napisałam SMS-a do Kate.
"Gdzie ty jesteś? Ja tu nie wytrzymam :/"
Nagle wrócił Harry. Oznajmił, że musi już iść i poszedł. Śledziłam go wzrokiem. Nagle zauważyłam przy jego boku Kate, która się śmiała. Odeszli obydwoje. Louis zagwizdał.
- Harry się zabujał - zaśmiał się.
- Ja na jego miejscu na nic bym się nie nastawiała. Ona jest nieobliczalna - odpowiedziałam mu.
- Chodźmy się przejść - zaproponował.
- W zasadzie ja już powinnam iść do domu. Em... Obiecałam rodzicom, że wrócę za niedługo - próbowałam się wymigać.
- To im powiedz, że przyjdziesz troszkę później. Na pewno się zgodzą.
- Nie ma szans.
- No proszę!
- Przepraszam - wstałam i wzięłam swoją torbę. - Muszę już iść.
- Odprowadzę cię przynajmniej - westchnęłam.
- No dobrze - uśmiechnął się szeroko i ruszyliśmy. Szliśmy w ciszy. Jednak on to przerwał.
- Jakie jest twoje hobby - spytał.
- Wiesz, Louis... - zaczęłam.
- Mów mi Lou - wtargnął.
- Ok. Nie mam hobby.
- O! Dlaczego? Musisz sobie jakieś znaleźć.
- Tak.
- Cześć! - ktoś krzyknął i objął nas ramionami. Obróciliśmy się. - O czym gadacie? - zobaczyłam Zayn'a.
- A tak sobie rozmawiamy - odpowiedział Lou.
- Jak tam, Jane? - uśmiechnął się od ucha do ucha Mulat. Nie odezwałam się. Chrząknął. - Pytam się ciebie coś!!
- Normalnie - burknęłam pod nosem.
- Dziwna jesteś - powiedział Zayn. Pożegnał się z Louis'em, wyprzedził nas i poszedł w swoją stronę. Doszliśmy do mojego domu.
- Pa - szepnęłam do Louis'a i weszłam do domu. Za każdym razem jak widziałam Zayn'a to całą mnie trzęsło. Strasznie się go bałam. Gdyby nie Liam, żyłabym sobie spokojnie. Przez niego wszystkie wspomnienia wróciły, a świat znowu stał się niebezpieczny.

środa, 1 maja 2013

Rozdział 2

Zacisnęłam mocno powieki.
- Zayn! - usłyszałam. Otworzyłam oczy. To był Liam. Dziękuję, pomyślałam. Chłopak spiorunował go wzrokiem. Po chwili nie czułam już rąk na sobie. Pobiegłam do Liam'a, a on przytulił mnie mocno. Wtuliłam się w niego.
- Nie spodziewałem się tego po tobie - pokiwał głową brunet. Po moim policzku spłynęła łza. - Chodź - pociągnął mnie za sobą. Weszliśmy do jakiegoś pokoju. - Siadaj - pokazał ręką łóżko. Po chwili walnął ręką w ścianę. - Przepraszam - usiadł koło mnie. - Gdybym cię tu nie przyprowadzał do niczego by nie doszło. To wszystko przeze mnie.
- Nie możesz siebie za to obwiniać. To nie twoja wina - położyłam rękę na jego ramieniu.
- Naraziłem cię na niebezpieczeństwo!
- Ale nic się nie stało, żyję - przytuliłam go.
- Powinnaś już iść - wstał pomału. - Nie jesteś tu bezpieczna - westchnął. Podniosłam się i pocałowałam go w policzek. Chłopak złapał mnie kurczowo za rękę i pociągnął za sobą. Bardzo się o mnie bał, co dopiero teraz zauważyłam. Jeszcze nigdy nie był tak zmartwiony. Widziałam po nim, że się obwiniał, ale skąd on miał to wiedzieć? Przecież on nie miał pojęcia, że to ja byłam ofiarą jego przyjaciela. I teraz okazało się, że tak na prawdę żaden z nich nic o sobie nie wiedział. Ubrałam swoje trampki, a Liam narzucił na mnie swoją bluzę. Uśmiechnęłam się do niego w ramach podziękowania, lecz jemu nie było do śmiechu. Popatrzył tylko na mnie oczami przepełnionymi smutkiem. Starałam się go pocieszyć i odrzucić od niego myśl, że on jest temu wszystkiemu winien. Nie udało mi się. Pożegnał się z przyjaciółmi i wyszliśmy. Z tego wszystkiego nie miałam okazji dowiedzieć się jak nazywają się jego przyjaciele. Jeden z nich przykuł moją uwagę. Mianowicie szatyn o zielononiebieskich oczach. Wydawał się bardzo sympatyczny. Był cały czas uśmiechnięty. Po chwili dopiero otrząsnęłam się i przypomniałam sobie o tym, że nie jestem sama, ale towarzyszy mi mój przyjaciel, który dalej trzymał moją rękę. Wiedziałam, że nie pozwolił by żeby stała mi się jakakolwiek krzywda. Dbał o mnie jak o swoją młodszą siostrę, a on był dla mnie jak starszy brat. Nagle chłopak prychnął przerywając ciszę między nami.
- Coś nie tak? - spytałam.
- Dlaczego ja jestem taki głupi? - powiedział niby do siebie. - Powinienem cię pilnować i nie spuszczać z ciebie wzroku. Gdybym był bardziej uważny do niczego by nie doszło.
- To nie twoja wina - odpowiedziałam surowo. - Przestań się człowieku obwiniać! To tylko i wyłącznie moja wina, którą popełniłam kilka lat temu. Byłam naiwną nastolatką.
- Dalej jesteś - zaśmiał się.
- Dzięki - przyspieszyłam i wyrwałam rękę z jego uścisku.
- No przepraszam - szepnął mi na ucho kiedy mnie dogonił. Szłam jeszcze szybciej. - Nie gniewaj się na mnie - podbiegł do mnie i stanął przede mną torując mi drogę. Chwycił mnie za ramiona, przysuną do siebie i mocno przytulił. - Przepraszam - tym razem szepnął. Zachichotałam.
- No dobrze - uśmiechnęłam się. - Wybaczam ci - zaczęliśmy się oboje śmiać. - Co ja bym bez ciebie zrobiła? - westchnęłam głęboko. Liam szybko objął mnie ramieniem i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Kiedy byliśmy już niedaleko popatrzyłam na niego. Cały czas patrzył przed siebie. Wyglądał jakby nad czymś rozmyślał.
- Nie wiem - odezwał się po chwili i przeniósł wzrok na mnie. Byłam zdziwiona, nie wiedziałam o co mu chodzi. Kiedy go o to spytałam odpowiedział mi śmiechem. Kiedy się opanował powiedział:
- Pytałaś co byś beze mnie zrobiła. To ci odpowiadam, że nie wiem - uśmiechnął się od ucha do ucha. Zaśmiałam się cicho. Postanowił odprowadzić mnie pod same drzwi.
- Pewnie musimy się pożegnać - szepnęłam kiedy byłam przed domem. Nasze twarze momentalnie posmutniały. Jednak jego po chwili znów się rozpromieniła.
- Wcale nie jeżeli zaprosisz mnie do siebie - uśmiechnął się.
- Hm. Niezły pomysł. Liam? - zastanowiłam się przez chwilkę.
- Słucham?
- Może wejdziesz do środka?
- Oczywiście - zaśmiał się i wparowaliśmy do środka. Moja babcia nawet nas nie zauważyła. Wzruszyliśmy ramionami i poszliśmy do mojego pokoju. Zaczęliśmy codzienną porcję wygłupów. Łaskotaliśmy się, biliśmy się poduszkami, opowiadaliśmy sobie kawały itp. Kiedy mieliśmy już dość rzuciliśmy się na łóżko. Odetchnęłam i położyłam głowę na torsie Liam'a, a on przejechał dłonią po mojej ręce. Wzdrygnęłam. Przeprosił mnie, ale ja powiedziałam, że nic się nie stało. Uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie w głowę. Po chwili zadzwonił jego telefon. Podniosłam głowę.
- Leż, leż - powiedział do mnie i sięgnął po komórkę do kieszonki. Położyłam ponownie na nim głowę i przymknęłam oczy. Dzwoniła Danielle. Przysłuchiwałam się ich rozmowie. Nie wiedziałam kiedy, a zasnęłam. Obudziłam się obok ... karteczki! co mnie bardzo zdziwiło.
"Przepraszam musiałem wyjść w nocy. Umówiłem się z Danielle i chłopaki mieli do mnie pretensje, że nie wracam. Jeszcze raz bardzo Cię przepraszam. Jak coś to zadzwoń
Liam" 
Uśmiechnęłam się. Równie dobrze mógł pójść i nic nie mówić. Wstałam i poszłam coś zjeść. W domu nikogo nie było więc skorzystałam z okazji. Zrobiłam sobie kakao, kanapki z serem i zaniosłam to do salonu. Położyłam na stoliku, włączyłam telewizor i wygodnie rozsiadłam się w fotelu. Wybrałam jakiś program i zaczęłam jeść. Kiedy skończyłam odniosłam wszystko do kuchni i umyłam naczynia. Potem wróciłam do oglądania telewizji. Nagle usłyszałam dzwonek. Wstałam, przeczesałam włosy ręką, wzięłam gumę i poszłam otworzyć. Kiedy uchyliłam drzwi żeby zobaczyć kto tam jest odskoczyłam do tyłu. Przyszedł Zayn. Zatrzasnęłam drzwi i próbowałam przytrzymać je swoim ciałem, ale on był silniejszy. Wparował do mojego domu zamykając za sobą drzwi. Serce mi biło jak oszalałe. Próbowałam się gdzieś schować żeby mi nic nie zrobił. On był szybszy. Złapał mnie za biodra. Zaczęłam krzyczeć. Uśmiechnął się i pocałował mnie czule w usta. Nie wiedziałam o co chodzi.
- Nareszcie cię odzyskałem - szepnął mi do ucha. Zamarłam. - Teraz cię nie puszczę! - wystraszyłam się. Wątpiłam w to, że nic by mi nie zrobił. Zaczęłam się wiercić. Przycisnął mnie do siebie.
- Przestań - powiedział. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni po czym położył na łóżku.
- Zaraz wracam - szepnął i puścił mi oczko. Wyszedł. Wzięłam komórkę i napisałam do Liam'a żeby do mnie jak najszybciej przyszedł. Wrócił Zayn. Usiadł koło mnie na łóżku i mnie objął. Dostałam SMS-a. Wyciągnęłam pomału telefon.
- Od kogo? - spytał Mulat. Liam, pomyślałam. Faktycznie to był on. Pytał co się dzieje. Zayn zobaczył treść SMS-a. Chwycił moją komórkę i rzucił ją na podłogę. Usłyszałam mój dzwonek.
- Nie! - krzyknął ściskając moje ręce.
- Puść. To boli - szepnęłam, a on jeszcze mocniej je ścisnął. - Zayn... - zaśmiał się, pocałował mnie w policzek i puścił. Przetarłam palcami po czerwonych śladach na nadgarstkach. Nagle Mulat posadził mnie sobie na kolanach i włożył mi ręce pod bluzkę. Zesztywniałam. Usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Zayn chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Zeszliśmy do kuchni gdzie moja babcia wyciągała zakupy. Nawet nas nie zauważyła. Bezgłośnie wróciliśmy do pokoju. Usiadłam na łóżku, a Mulat wziął moją komórkę i pisał do kogoś SMS-a. Po chwili przyszła odpowiedź. Zaśmiał się.
- Ale Liam się o ciebie troszczy - powiedział i usiadł koło mnie. Nagle pchnął mnie i położył się nade mną opierając się rękami. Moje serce zaczęło bić szybciej. Tak bardzo się bałam jednak nie potrzebnie. Uśmiechnął się do mnie delikatnie i pocałował mnie po czym złączył nasze ręce.
- Nic nie rozumiem - szepnęłam.
- Zrozum tylko to, że cię kocham i żałuję tego co zrobiłem - odpowiedział mi. Było to w miarę wiarygodne. Czułam, że mu wierzę, ale źle robię. - Czy ty też czujesz to samo co ja? - zamyśliłam się na chwilę. Szczerze go znienawidziłam za to co mi zrobił, ale tak, kochałam go. Zrobiłabym dla niego wszystko tylko był mały problem. Straciłam do niego zaufanie. To nie było to samo co kiedyś.
- Tak - popatrzyłam mu w oczy. Słodko się uśmiechnął. Musnął moje usta. Złapałam go za szyję i przyciągnęłam do siebie. Co ci odbija?!, pomyślałam. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Poczułam w pewnym momencie jak Zayn podczas pocałunku się uśmiecha. Nagle ścisnął moje ręce i przycisnął mnie swoim ciałem. Oderwałam się od niego.
- Żartuję - zaśmiał się i wrócił do poprzedniej pozycji. Znów się całowaliśmy. Sama nie wiedziałam dlaczego się tak zachowuję. Czyżby moja miłość do niego przeważała nad zaufaniem? Tego nie wiedziałam i to pytanie zostanie bez odpowiedzi.